Na koniec... raczej na początek

Każdy z nas jest pi­sarzem i na­pisze tyl­ko jed­na idealną książkę. Co dzień tworzy no­wy roz­dział. Bo­hater przeżywa wiele przygód, spo­tyka set­ki osób. Ak­cja toczy się od poczęcia po samą śmierć. Ty decydujesz co dzieje się w trakcie.
Pięć Królestw to grupowy blog opowiadający historie pięciu narodów żyjących na pięknych terenach kontynentu Amazji. Dołączając wcielasz się w średniowiecznego mieszkańca tego tajemniczego świata. Przygoda czeka na każdym kroku.
Aby dołączyć musisz:
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.

5 października 2015

Od Elisabeth - Quest #1

Ze snu wyrwało mnie głośne kołatanie do drzwi. Wszystko zawsze zaczyna się tak samo. Bo jak było z turniejem? Też obudzili mnie o nieludzkiej godzinie. Narzuciłam sobie koc na głowę z zamiarem dalszego snu, jednak natarczywy człowiek stojący za drzwiami nie pozwolił mi na to. Ze złością zrzuciłam koc na podłogę i powlokłam się do drzwi. Jednym szybkim ruchem otworzyłam je i zobaczyłam jednego z gońców królewskich. Był to dosyć wysoki mężczyzna z rozczochranymi włosami koloru brązowego. Uniosłam wysoko brwi że zdziwienia. Rzadko kiedy ktoś odwiedzał mnie w moim domu.
- Czy to ty Pani, jesteś Elisabeth Black? - spytał uprzejmie, a ja kiwnęłam głową.
- Tak, to ja.
- Dostałem rozkaz dostarczenia Pani tego listu oraz przekazania Pani, że Jej Wysokość Księżniczka Królestwa Tierra'y Lyrin Scuttenbach prosi, o jak najszybsze stawienie się na dworze królewskim - to mówiąc podał mi białą kopertę ozdobioną złotymi i srebrnymi wzorami. Następnie, nie czekając na żadną reakcję z mojej strony, lekko się ukłonił i szybkim krokiem zszedł po schodach prowadzących do holu na dole. Wpatrzona w list bezwiednie zamknęłam drzwi i usiadłam na łóżku. Rozerwałam kopertę i wyjęłam z niej tak samo zdobioną kartkę. Gdy przeczytałam jej treść zbladłam i o mało nie zemdlałam. Księżniczka poprosiła mnie o przedstawienie siebie przed obliczem Księżniczki Królestwa Aqua'y - Jej Wysokości Ruth Cartier. Siedziałam przez chwilę głośno oddychając. W końcu, gdy oddech wrócił do normy, przebrałam się w swoją najlepszą zbroję. Na lewym ramieniu miałam wyryty symbol Królestwa Tierra'y. W świetle Słońca pobłyskiwał on złotem, które miało symbolizować potęgę naszego Królestwa. Do pasa przypięłam swój ulubiony miecz z rzeźbioną rękojeścią. Do ręki natomiast wzięłam kołczan że strzałami i łuk. Gdy upewniłam się, że wszystko wzięłam zeszłam po schodach i wyszłam na dwór. Tam skierowałam się do stajni, w której zastałam już osiodłaną Crystal. Poklepałam ją po łbie i szepnęłam jej do ucha:
- Gotowa do drogi?
Klacz zarżała i kiwnęła łbem. Przytuliłam ją po czym szybkim ruchem znalazłam się na jej grzbiecie. Łuk zaczepiłam o siodło, do którego przymocowałam również moją krótką kopię. Ruszyłam w w stronę pałacu. Nie minęło dużo czasu, a dojechałam na miejsce. Zsiadłam z Crystal, złapałam ją za uzdę i podeszłam do jednego ze strażników, który szybko zrozumiał moją niemą prośbę. Zanim jednak zabrał Crystal szepnęłam jej na ucho:
- Niedługo wrócę.
Następnie odeszłam w stronę wrót pałacu. Straż wpuściła mnie bez gadania - zapewne została już poinformowana o moim przybyciu. Znalazłam się w pięknie zdobionej sali. Na samym jej końcu stał tron, na którym siedziała Księżniczka Lyrinn. Szłam w jej stronę. Czułam na sobie jej wzrok, ale dumnie trzymałam głowę w górze. W końcu byłam oddalona tylko o dwa metry od tronu Księżniczki. Przyklęknęłam na jedno kolano.
- Wzywałaś mnie, Księżniczko.
- Zapewne wiesz po co? - spytała Lyrinn.
Kiwnęłam głwą i wstałam. Bez jakiegokolwiek strachu patrzyłam jej w oczy.
- Wyruszamy jutro o świcie. Przyszykuj sobie wszystko, czego potrzebujesz. Ubrania są dla ciebie przygotowane. Jedzenie również.
- Tak jest, Księżniczko.
Jedna z pokojówek wyprowadziła mnie z sali tronowej po moim uprzednim ukłonie skierowanym w stronę Księżniczki. Pokojówka zaprowadziła mnie do jednej z pałacowych komnat, w której, jak mówiła Lyrinn, znalazłam świeżo uprane ubrania. Podziękowałam kobiecie, która mnie tam przyprowadziła, a następnie przebrałam się i poszłam spać.
***
Obudziłam się przed wschodem słońca. Tym razem nie przez służbę pałacową, ale przez odległe rżenie koni. Szybko ubrałam się w zbroję, spakowałam rzeczy i jedzenie. To ostatnie znalazło się w mojej torbie. Po paru minutach wyszłam z komnaty i skierowałam się na dziedziniec zamku, na którym czekali stajenni, każdy trzymał jednego konia. Podeszłam do Crystal, która wyróżniała się z tłumu koni swoją postawą oraz maścią. Poklepałam ją po pysku i podziękowałam stajennemu. Ten szybkim krokiem poszedł w swoją stronę. Przytroczyłam torbę z jedzeniem do siodła klaczy. To samo zrobiłam z resztą mych rzeczy. Jedynie miecz zostawiłam przy sobie. Wsiadłam na konia z zamiarem krótkiej przejażdżki po dziedzińcu, jednak nie dane mi było zrobić to, ponieważ na plac wyszła Księżniczka Lyrinn. Pochyliłam głowę na parę sekund, po czym z powrotem się wyprostowałam. Księżniczka wsiadła na swojego rumaka i po chwili ruszyliśmy w drogę. Cały czas starałam się trzymać na końcu kolumny. Nagle przypomniałam sobie tekst piosenki, której w dzieciństwie uczyła mnie matka. Nawet nie zauważyłam, gdy zaczęłam śpiewać pod nosem:

Lśni chorągiew pozłocista,
Chrzęści zbroja szmelcowana,
Jedzie jedzie nasza armia, 
Na spotkanie nieznanego.
Nad wzgórzami wstają zorze,
Wojsko w marszu rumor czyni,

O, już widać ciemne morze,
Rzecze...

Niestety nie mogłam sobie przypomnieć, co było dalej. Miałam jednak nadzieję, że w końcu mi się przypomni. Dopiero po chwili zauważyłam, że nucąc znalazłam się zaraz obok księżniczki.
- Ładnie śpiewasz - zwróciła się do mnie. Poczulam, że się rumienię.
- Dziękuję Księżniczko - odparłam i na tym skończyła się nasza rozmowa.
***
Po paru godzinach jazdy zatrzymaliśmy się w jakims lesie. Puściłam Crystal wolno, pewna, że klacz nie ucieknie. Sama usiadłam pod jednym z drzew. Nagle poczułam, że coś po mnie chodzi, a w następnej sekundzie poczułam nieprzyjemne swędzenie. Spojrzałam na swoją rękę, z której właśnie schodził świeconkowiec.
- Sherati - mruknęłam na tyle cicho, by nikt mnie nie usłyszał. Strzepnęłam z siebie zwierzaka. Ręka swędziała niemiłosiernie. Postanowiłam nie drapać jej i dopiero na dworze Królestwa Aqua'y spytać medyka, czy nie ma nic na ugryzienia. Nie dane mi było jednak długo myśleć, ponieważ po chwili eskorta Księżniczki, czyli ja też, wyruszyliśmy dalej.
***
- Pamiętasz, co masz zrobić? - spytała Księżniczka, a ja kiwnęłam głową. Nic więcej nie mówiąc weszłam do sali tronowej, a za mną Księżniczka i cała jej straż. Czułam na sobie wzrok zarówno Księżniczki Lyrinn, jak i Księżniczki Ruth. Zebrałam w sobie odwagę, szybko przyklęknęłam przed tronem i zaczęłam mówić:
- Księżniczko Ruth! Przed tobą Jej Wysokość Księżniczka Królestwa Tierra'y Lyrinn Scuttenbich.
Szybko pojęłam, co źle powiedziałam. W mojej głowie panował mętlik. Co ja mam robić?! Z jednej strony chciałam uciec i schować się w jakimś małym, ciemnym pomieszczeniu. Jednak z drugiej strony czułam na sobie spojrzenia nie tylko Księżniczek, ale również tej całej straży i w ogóle. Zebrałam się w sobie i powtórzyłam:
- Przepraszam Panią za moją karygodną pomyłkę. Przed Księżniczką stoi Jej Wysokość Księżniczka Królestwa Tierra'y Lyrinn Scuttenbach.
Następnie odsunęłam się o parę kroków w tył, aby przepuścić Księżniczkę Lyrinn. Ta, przechodząc obok mnie, szepnęła:
- Świetnie sobie poradziłaś.
Nic nie mówiąc cofnęłam się na sam koniec sali, po czym wyszłam z niej przez nikogo niezauważona.

2 komentarze:

  1. Według mnie dobrze rozegrałaś tego Questa.
    Czekam na kolejne opowiadania ^^
    Anita.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, dzięki. Miło mi słyszeć takie miłe słowa. ;)

      Droga Aniu. Wstawiłaś złą etykietkę, ponieważ Elisabeth nie jest z Królestwa Fuego'a tylko z Tierra'y.

      Usuń