- Spójrz dziecko, spójrz na tych ludzi. Co widzisz w ich oczach?
- Nic, spieszą się do domów, na spotkania...
- Błędne twe wnioski. Dla nich czas się zatrzymał. Żyją tylko dlatego, że ty tu jesteś, ich ciała dawno zamieniły się w proch, dusze dawno odeszły do dalekich krain. Są przeszłością, cieniami życia, tym co było i już nigdy nie powróci, Deanerys. Ich życia skończyły się już ponad tysiąc lat temu, ale są rzeczy potężniejsze od śmierci...
- Co chcesz przez to powiedzieć? Kim jesteś? Gdzie ja jestem?
- Nie potrzebujesz tych informacji, wiedza jest ulotna. Ludzie nie pamiętają początków swego życia, nie pamiętają także końców. Śmierć jest tylko częścią życia, a życie tylko małym kroczkiem do wieczności - Kobieta schowała twarz w dłoniach, westchnęła po czym rzekła - Magia która cię tu zesłała jest zgubna, cielesna i chwilowa. Gdy czarownik, który ją posiadł umierał, ta odchodziła w niepamięć wraz z jego ciałem, a duszę pozostawiała wiecznym cierpieniom... Pozostają na wieczność w męce, jak te dusze które słyszałaś, szepczące lub krzyczące. Kim jestem? Gdzie jesteś? Byłam królową, potężną i szanowaną. Kraj w mych rękach się rozrastał, ludzie nie byli nędzarzami. Jednak zawsze znajduje się ktoś nieprawy - Kobieta odsunęła suknię z lewej piersi, ukazując ogromną ranę - Ktoś musiał umrzeć, taka jest kolej rzeczy, słodkie dziecko. Tron objęli niegodziwcy skazujący lud Fuego na śmierć i cierpienie. Wojna niszczyła potęgę naszego królestwa. Mój ród odsunął się w cień, córki i synowie wykarmieni moją piersią, dorastali, wydając na świat nowe pokolenia. A...Ty jesteś mną moje dziecko.
Próbowałam coś powiedzieć, cokolwiek. Zaprzeczyć, spytać się... Gdy otworzyłam usta, kobieta uciszyła mnie gestem dłoni. Spojrzała na mnie, z jej szmaragdowych oczy biła miłość i troska niemalże matczyna. Nerwowo rozglądałam się po dziedzińcu , szarpiąc koniec długiego rękawa sukni. Mimo mojego zachowania, kobieta była spokojna, uśmiechnęła się i rzekła.
- Wiem dziecko, nic nie rozumiesz. Jesteś jedną z Pierwszego Rodu, twoim przeznaczeniem było znaleźć się tutaj. Spójrz na swe oczy, tak podobne do moich, na włosy koloru krwi. Dostrzegasz podobieństwo? Król twój jest człowiekiem dobrym, ale opanowanym w młodości przez nieprawych ludzi, nie powinien był dostać się w ręce zakonu...
Moja głowa przepełniona milionami myśli. Co ja tutaj robię i dlaczego akurat ja? Mimo tego, że kobieta wytłumaczyła mi wszystko, mój umysł wciąż potrzebował informacji. Każda moja myśl znajdowała odpowiedź w jej kolejnym zdaniu. Znała moje myśli? Nie byłam pewna czy śnię, czy to gorączka przejęła panowanie nad moim umysłem.
- Nie dziecko, moje słodkie dziecko... Nie poznasz odpowiedzi na to pytanie, wiedza jest ulotna, pamiętaj, a magia Alvara jest zgubna. Ale możesz mieć pewność, iż nie jestem jej wytworem. Chcesz wiedzieć co to za miejsce? To Stary Pałac. W teraźniejszości zniszczony i zapomniany. Wiem czego nakazał szukać ci Alvar. Jednak w bibliotece znajdziesz tylko połowę prawdy, dalsza cześć odpowiedzi znajduje się w głębi twego serca, w twoich wspomnieniach, duszy... Wiem dziecko, co o tym myślisz, jednak jest to prostsze niż myślisz. Zaufaj swojej mocy...
- "Zakazana Biblioteka Tysiąclecia. Znajdziesz ją tam, gdzie niebo styka się z ziemią, gdzie niewidzące są oczy, niesłyszące uszy i niemówiące usta. Jabłko i jabłoń. Nóż i dłoń. Ty i przeznaczenie, które nie istnieje." Co oznaczają te słowa? Gdzie mam się udać i co zrobić?
- Zaufaj swojej mocy, ona nigdy cię nie zgubi, czy lawa to ogień?
Moja źrenica od razu się powiększyła. Kobieta ujrzała tą zmianę i uśmiechnęła się szeroko.
- Deanerys, jesteś mądra i bystra moje dziecko. Słodkie dziecko...
- Dziękuję ci.
- Nie masz za co kochanie, to twoja zasługa.
- Ale co oznaczają słowa "jabłko i jabłoń"? Cała reszta układa się w logiczną całość lecz, pani, co mogą oznaczać te słowa? - Spojrzałam na kobietę pełna nadziei, byłam pewna, iż zna odpowiedź na moje pytanie. - Niesły...
- Musisz sama znaleźć odpowiedź na to pytanie, żegnaj...
Moja rozmówczyni podeszła do mnie i całując w czoło jak matka, wyszeptała "Dasz radę". Kobieta odwróciła się i odeszła. Ludzie, którzy jeszcze sekundę temu stali w bezruchu, nagle ożyli i gwar, śmiechy i płacze wypełniły ulicę. Co zrobić teraz? Jak wydostać się z tej pętli czasu? Wrócić do teraźniejszości? Westchnęłam. To było dla mnie zagadką, do czasu...
Gdy ruszyłam do przodu świat zawirował, kolory stały się niewyraźne, rozmazane. Ludzie znikali i pojawiali się, aż zapanowała pustka, z której wyrwał mnie wołający głos: Deanerys! Moje dziecko!
Leżałam na sofie, okryta lekkim kocem. Mój wuj stał nade mną ze łzami w oczach. Zdziwiłam się. Czy to był tylko sen? Czy to halucynacje wywołane gorączką? Nie, rąbek mojej sukni był podarty i brudny, delikatne sandały brudne od miękkiej, świeżej ziemi. Na rękawie sukni widniały małe dziurki. Spojrzałam na mojego wuja. Poczciwy staruszek stał nade mną, wpatrując się w me szmaragdowe oczy swymi starymi niebieskim oczami. Zazwyczaj biła z nich mądrość, stateczność, teraz jednak, można było w nich ujrzeć smutek i troskę. Nieco zdezorientowana uśmiechnęłam się lekko. Na stole stało kilka zapalonych świec, za oknami panowała ciemność. Pod moją głową znajdowała się sterta poduszek. Próbując wstać, niemalże nie spadłam z mojego posłania. Zakręciło mi się w głowie. Podparłam się rękami o łóżko. Po chwili stałam już prosto na czarnym marmurze. Z kuchni wyszła służba. Jedna ze służących - Maya, szybko podbiegła do mnie i chwyciła za rękę, chroniąc przed upadkiem. Wyrwałam się z jej objęć i powiedziałam.
- Dziękuję Mayo, twoja pomoc nie jest mi potrzebna. Wszystko dobrze.
Młoda dziewczyna spojrzała na mnie z niepewnością. Kładąc ręce na talię westchnęła tylko i wymamrotała coś pod nosem. Nie zwracając uwagi na jej marudzenia ruszyłam szybko w stronę schodów. Kładąc rękę na złotej poręczy, usłyszałam za sobą głos moje wuja. Obejrzałam się za siebie, aby ujrzeć go idącego szybko w moją stronę. Nie zwracając jednak na niego uwagi, szybko wspięłam się po schodach. Minęłam kilka pokoi i wpadłam do swej sypialni. Dobiegłam do szafy. Wyciągnęłam z niej czerwoną suknie i czarną pelerynę. Szybko przebrałam się i prawie biegiem znalazłam się przy drzwiach domu.
***
Demonica rżała i wierzgała, gdy obudziłam ją i wyprowadziłam ze stajni wybudowanej niedaleko mojego domu. Czarne włosie klaczy lśniło w świetle księżyca. Gdy tylko wsiadłam na jej grzbiet, ta popędziła w kierunku zamku. Nieliczni wychodzi poza swoje domy po zmroku. Dlatego też ulice były puste, co bardzo ułatwiło mi drogę. Po kilku minutach, byłam już w zamku. Straże na mój widok zdziwili się, mimo tego nie zatrzymali mnie, lecz z zaciekawieniem w głosie spytali:
- Witaj pani. Gdzież to zmierzasz, o tak późnej porze?
- Do mej komnaty, muszę zabrać kilka ksiąg - Jak łatwo było im skłamać, wmówić byle co, aby tylko nie być uważanym za podejrzanego. - Wybacz, iż przeszkadzam, ale nie wiesz gdzie może znajdować się król?
- Jak mniemam z swej komnacie, piękna pani.
Uśmiechnęłam się delikatnie i przytaknęłam. Znałam układ sal zamkowych idealnie, żaden korytarz nie był dla mnie zagadką, żadne drzwi nie stawiały przed pytaniem "Do jakiego pomieszczenia zaraz wejdę?". Komnata króla znajdowała się na końcu korytarza, na trzecim piętrze. Otaczała mnie cisza, korytarz wypełniony był przez dźwięk moich obcasów uderzających o czarny marmur. Gdy dotarłam do celu, bez żadnych ceregieli otworzyłam drzwi komnaty. Król stał na jej środku wpatrując się w ogień palący się w kominku. Gdy mnie usłyszał, odwrócił się szybko i omiótł mnie wzrokiem. Szybkim krokiem podeszłam do niego i rzekłam.
- Żądam wyjaśnień, nie jestem jedną z wielu zamkowych panienek. Nie zamierzam dłużej udawać grzecznej panny z dobrego domu, wyuczonej wszystkich formułek na pamięć.
Oczywiście wiedziałam, jakie mogą być konsekwencje tak odważnego czynu. Nie interesowało mnie już to. Pozbawiona jakichkolwiek emocji. Nie bałam się, byłam zbyt pewna siebie. On nie był w stanie mnie przestraszyć. Patrząc prosto w oczy króla, oczekiwałam odpowiedzi na moje pytanie.
Alvar? <Mam świadomość iż nie chodziło o to ale muszę dowiedzieć się czegoś więcej o moim zadaniu>
Nie musisz. Wszystko zostało powiedziane, sama musisz dojść, co masz zrobić. Może cię to zdenerwować, możesz się poddać, jednak Alvar ci w tym nie pomoże.
OdpowiedzUsuńAle ładna interpretacja, trzeba przyznać. XD
Moja odpowiedź nie będzie długa, możesz się jej spodziewać może nawet w ten weekend. c:
Dziękuję :) Nie byłam jedynie pewna czy nicość na środek i czy jeśli ma to czy można w nim stać?
OdpowiedzUsuń-Dany