Zaskoczenie. Dziewczyna miała zimny wyraz twarzy, jednak uniosła brwi na znak iż nie spodziewała się tego.
Tym usprawiedliwiłem jej zwłokę. Odpowiedziała dobrze, w pełni panując nad głosem.
- Czego była następstwem?
- Ery Ciemności, czasu wyniszczającej niemal cały kontynent Wielkiej Wojny, krwawej i brutalnej.
Nie drgnąłem.
- Na jakich warunkach podpisano pokój?
- Umówieniem tymczasowych granic oraz umów międzynarodowych i handlowych.
- Czy wojna została całkowicie zażegnana?
Milczenie. Dziewczyna ledwo dostrzegalnie zmrużyła oczy, bezczelnie podniosła je na moje własne, jakby chciała coś sprawdzić, poszukać czegoś, jednak zaraz spuściła je w dół.
- Tak - odparła tylko.
Nie odpowiedziałem jej. Sądziłem, że tak odpowie, choć w jej głosie usłyszałem pewne zawahanie. Mądra i bystra.
- Jaśnie Panie - odezwał się sędziwy doradca za moimi plecami - To moja bratanica, Daenerys Fuenga.
Zmarszczyłem brwi, mając wrażenie, iż ten rodowód nie jest mi obcy.
- Nazwisko charakterystyczne, pięknie brzmi, rzekłbym.
Dziewczyna dygnęła. Poczułem satysfakcję.
- To zaszczyt, panie, iż zaszczyciłeś nasz skromny dom osobiście. Gdzież jest twa świta jednak? Czym zasłużyliśmy na twe odwiedziny?
- Pewne rzeczy nie wymagają specjalnego nagłośnienia, a wręcz wydaje się ono w tej sytuacji zbędne, przeszkadzające.
- Czymże jest ta sprawa, panie?
Jej oczy uważnie mnie obserwowały, lustrowały, starały się rozszyfrować.
Przez moje ciało przepłynął magiczny impuls.
- Sprawa jest wielce dyskretna, pani oraz wymaga wielkiej dyskrecji z twojej także strony - posłałem jej szelmowski uśmiech - Zjawiłaś się w zamku, chcąc pełnić powierzoną ci rolę, nieprzejęta, niezdenerwowana, a jednak rzetelna. Nie jesteś nikomu wierna.
- Jestem zaszczycona służbą, pa--
- To tylko protokoły - przerwałem jej ostro.
Zamknęła usta.
Jej uprzejmość i zaszczyt były wyrobione, nauczone ze względów estetycznych. Jestem królem. Pomimo iż jeszcze nie oficjalnie, lecz czuje mój respekt.
Zbyt mało, dziewczyno, zbyt słabo...
- Nie stoisz po żadnej ze stron, a potrzebuję kogoś takiego, jak ty po swojej. Potrzebuję kogoś, kto ma wiedzę o moim królestwie w jednym palcu. Nie spodziewam się, iż jesteś to ty. Nie liczę, iż ktoś taki jeszcze żyje. Wszyscy posiadający wiedzę, którą chcę posiąść, wygaśli, niech im prochy na spokojnych prądach płyną - dorzuciłem.
- Nie rozumiem, panie - rzekła, marszcząc czoło - Nie rozumiem koncepcji i realizacji. Chodzi może o starożytnych kronikarzy? Nasza biblioteka jest wielka, archiwa olbrzymie, jestem pewna, iż jeśli...
- To czego chcę wiedzieć, nie zostało napisane przez zdrajców kronikarzy. Ukryli to przed światem i zabrali tajemnicę do grobu.
- Tego szukasz, panie? Jak zamierzasz to odzyskać?
Odważna była. Miałem prawo gniewnie rzucić, iż to ona ma znaleźć sposób, aby te informacje, czymkolwiek były, odnaleźć. Mogłem jej rozkazać poszukiwania, jednak nie byłem głupi. To jak rozkazać wydobyć złoto bez kilofa.
- Udasz się w miejsce, które ci wskażemy, Daenerys - rzekłem - Odnajdziesz coś, co ma związek z tym, co zaraz zobaczysz.
- ...panie? - zapytała cicho. Na jej twarzy pojawił się cień niepokoju. Uniosłem wzrok. Wypowiedziałem kilka słów w tajemniczym języku, którego nawet ja do końca nie rozumiałem. W mroku za dziewczyną zamajaczył błękitny kształt, formujący się w fantazyjne wzory, odciśnięte runy. Bezwiedny kształt przeistoczył się w kobietę, piękną, o długich białych włosach kaskadą opadających na ramiona i piersi, ubraną w zwiewne, ciemne szaty.
Uniosła dłonie, zanim dziewczyna zdążyła się odwrócić z krzykiem. Nawet gdyby krzyknęła, nikt by jej nie usłyszał. Solena przystąpiła do rzeczy bezlitośnie i szybko. Bez wstępu i ostrzeżenia wpełzła do umysł Daenerys, dotykając kurczowo opuszkami palców jej czaszkę, wygięła je, jakby chciała wbić w nią szpony. Jej oczy zaświeciły się niebezpiecznie w ciemności, przekręciła głowę, zaczynając pastwę nad bogu ducha winnej dziewczyną. Daenerys zadrżała konwulsyjnie, jęknęła, odchyliła głowę, wyciągnęła ręce przed siebie, jakby chciała złapać coś przed sobą w bardzo dziwny sposób. Machnęła dłonią, jęknęła znowu, niczym przestraszone dziecko, z jej szmaragdowych oczu zaczęły toczyć się łzy.
Telekineza była niezwykle bolesna dla psychiki, ciężka do zniesienia i zwykle nieprzewidywalna. Nie mieliśmy z Soleną bladego pojęcia, jak zareaguje na połączenie sieciowe. Różnie się to w przeszłości zdarzało: choroba psychiczna, ciągłe wizje, zaniku pamięci, śmierć... Zdarzali się i tacy, którzy nie tracili rozumu, a czuli się wspaniale po takich zabiegach i bezbłędnie zapamiętywali wszystko, co podczas telekinezy zostało wyciągnięte z ich umysłów i co zostało do nich wrzucone.
Byłem ciekaw, jak zareaguje ta dziewczyna. Zahibernowałem ciało dziadka, zanim pojawiła się Solena, nie tylko ze względów moralnych.
- Ona... - głos czarownicy echem odbił się od ścian.
- Ona jest inna - dokończyłem jej myśl. To mógł być omen zarówno dobry, jak i zły. Dziewczyna była spokojna, zbyt spokojna, aby rytuał przypominał wszystkie inne opisane w kronikach.
- ...jessssst... - rzekła, a jej głos niespodziewanie się załamał - Cierrrrrpi...
- Fizycznie? - zapytałem, wbijając w nią wzrok.
- Nie do końca... Mów. Mów teraz, panie, dziewczyna słucha. Nie utrzymam tego długo, znaki, znaki...
- Utrzymaj to najdłużej, jak możesz - poleciłem przystąpiłem do Daenrys - Fytirydith - wyszeptałem.
Dziewczyna zamarła, nie jęczała, ani nie drżała już. Stała jak posąg tak przekonująco, że sprawdziłem, czy nie jest pod wpływem uroku. Nie była. Zdumiony, odchyliłem jej zmysłowo, delikatnie głowę do przodu, i przyjrzałem się jej oczom. Ciemność nie przeszkodziła mi ujrzeć w jej oczach wściekłości i gniewnej rozpaczy. Nieme łzy spłynęły jej po policzkach.
- Po spieszz się..! - jęknęła Solena i drgnęła jak rażona silnym impulsem magicznym.
- Labirynt, Daenerys - rzekłem cicho, starając się panować nad głosem. W tej dziewczynie było coś, co mnie niepokoiło - Zakazana Biblioteka Tysiąclecia. Znajdziesz ją tam, gdzie niebo styka się z ziemią, gdzie niewidzące są oczy, niesłyszące uszy i niemówiące usta. Jabłko i jabłoń. Nóż i dłoń. Ty i przeznaczenie, które nie istnieje. Szukaj, Daenerys.
Dziewczyna drgnęła, jakby w krótkim szlochu i zamknęła oczy, upadając do przodu. Złapałem ją, chroniąc od upadku. Była rozpalona, drżała.
Zbyt słaba?
Solena upadła na kolana, dysząc ciężko. Podniosła głowę na mnie, odrzucając długie rękawy drogiej sukni. Jej białe włosy były jak zwykle perfekcyjne.
- Suka... - syknęła - Stawiała opór, jak cholera. Tak silną wolę widziałam tylko u trzech osób na tym zasranym kontynencie, łącznie z tobą. Jej mur jest nie do przebicia. Co ona musi czuć?
- Precz stąd - nakazałem ostro, odgarniając krwiste włosy dziewczyny, która objęła mnie, jak przestraszone dziecko. Westchnąłem, nie mogąc wyobrazić sobie, co zobaczyła. Przeszłość czy przyszłość?
Solena bez słowa słowa z ociąganiem i wypowiedziała kilka mistycznych zaklęć, nieznanych mi i opuściła pomieszczenie.Położyłem ją kanapie, która stała w pomieszczeniu i zniżyłem temperaturę jej ciała. Gorączka wywołana magią była nienaturalna i niepotrzebna, a zwalczanie ją magia było skuteczniejsze niż tradycyjne leczenie.
Zanim opuściłem dom, odhibernowałem dziadka. Zamrugał kilka razy, jakby o czymś zapomniał. Rzadko stosowałem magii na tak starych ludziach, rozejrzał się po pomieszczeniu i spojrzał na mnie. Zdawał się zaskoczony, ale pokłonił się mi głęboko.
Uniosłem wyniośle głowę.
- Dziewczyna zasłabła, zajmij się nią - nakazałem, lecz zanim wyszedłem, dodałem - Nic jej nie będzie...
...mam nadzieję...
«Daenerys, mam dla ciebie zagadkę, którą musisz odgadnąć. Czego szuka król i gdzie to znaleźć? Oto twoja misja, czy podejmujesz się jej?»
Odpowiedzi możesz oczekiwać w terminie nie krótszym niż 50 lat.
OdpowiedzUsuń-Dany
Hahahahahahah! Teraz masz nad czym myśleć :3
UsuńGłupio zabrzmi ale 80% odpowiedzi mam już w głowie a 50% na komputerze. To będzie bardzooo długa odpowiedź.
Usuń-Dany
...LUDZIE XD
UsuńAle ok, niech będzie, chcę zobaczyć, co wykombinujesz c:
Ja wolno odpisuję, musisz się z tym niestety pogodzić xD
Taki mój żywot że zawsze gdy doczytam ostatnie zdanie wiem jak odpisać.
Usuń-Dany