- Rozkujcie go - poleciłem. Ten przyglądnął mi się, ukrywając zdziwienie. Strażnik posłusznie wykonał zadanie. Tak jak ja, był wychowankiem Syjonu i jako jeden z nielicznych był wtajemniczony w nasze plany.
- Zefirze Lazare, jesteś nic nieznaczącą kanalią, która powinna zdechnąć jak szczur w ściekach. Po śmierci będziesz się smażył w piekle za swe liczne zbrodnie i oszustwa. Ale znaj łaskę Zakonu. Jesteś wolny - wyrecytowałem, jak kazał mi Ion. Skazaniec wstał wolno. Starał się nie okazywać słabości, ale sam dobrze wiedziałem, jak czuje się człowiek po kilkudniowej głodówce.
- Możesz opuścić zamek. Tylko pamiętaj, żeby nikt cię nie widział. Jutro oficjalnie umrzesz - powiedziałem, by poczuł się pewniej. Z podejrzeniem zaczął stawiać kroki, aż w końcu wyszedł z celi. Patrzyłem jak jego ciało zlewa się z mrokiem, aż całkiem w nim przepadł. Byłem pewien, że jeszcze o nim usłyszymy.
***
Wyjrzałem za okno, odrobinę uchylając niebieską kotarę. Niektórzy wieśniacy już gromadzili się przed szubienicą. Chcieli zagwarantować sobie dobre miejsca na czas widowiska. Ach, rzeczywiście, to co mówił o nich Juria, było prawdą. Byli zagubieni. I głupi. Ale razem, stanowili potęgę i trzeba było ich do siebie przekonać.
- Pamiętasz co masz mówić? - czyjś głos wyrwał mnie z przemyśleń.
- Oczywiście - odpowiedziałem, nawet się nie odwracając. Doskonale znałem rozmówcę. Był dla mnie kimś w rodzaju... ojca, którego nigdy nie miałem. Zawsze zastanawiałem się, gdzie on we mnie zobaczył potencjał, o którym mówił, ale nigdy nie odważyłem się zapytać. Byłem mu wdzięczny do końca życia. Poczułem jak kładzie mi dłoń na ramieniu.
- Będzie dobrze - powiedział lekkim głosem.
- Oby - przytaknąłem, choć miałem mieszane uczucia. Po chwili przyszła służąca, która grzecznie przypomniała mi, że trzeba się przygotować. Niechętnie wyprosiłem Iona i poszedłem się wykąpać. Kiedy zaczął zapadać zmierzch, rynek był już całkowicie zaludniony. Nie sądziłem, że nawet kobiety przybędą tak chętnie oglądać egzekucję zdrajcy stanu. Wyszedłem na podium i przywitałem wszystkich zgromadzonych. Napomniałem o tym, że morderstwo to najgorszy czyn i należy się za niego równie okrutna kara. Następnie na podest wprowadzono fałszywego Zefira. Miał podobną posturę, ale jego twarz została owleczona workiem. Natychmiast podniósł się szmer.
- Pokazać jego zakazaną gębę! - krzyknął osiłek, ochrypłym głosem.
- Tak! Chcemy ujrzeć strach w jego oczach! - pomogła mu kobieta. Zaczęło się. Byłem przygotowany na taką sytuacje.
- Ludu, czy na prawdę chcecie widzieć twarz tego opryszka? Czy nie wolicie, by śmierć zaskoczyła go nagle? By nie mógł się w żaden sposób na nią przygotować? Zróbmy to przez sam szacunek dla królewskiej rodziny! - przemówiłem. Ludzie przez chwilę spoglądali na siebie, wymieniając pytające spojrzenia. Po chwili pokiwali zgodnie głowami, choć w ich oczach widziałem cichy zawód. Juria znów miał rację. Ławo było nimi manipulować. Kat popchnął mężczyznę do przodu i zawiesił mu pętlę na szyi. Po chwili jednym zręcznym ruchem, dokonał dzieła. Już po chwili anonimowy więzień, o którym wiedział tylko Syjon, zawisł na szubienicy. Tłum zaczął wiwatować i klaskać zapalczywie. Byli zadowoleni, że zdrajca zapłacił za swe winy.
***
Lewa noga, a raczej jej brak dokuczał mi niemiłosiernie. Nie miałem ochoty na kolejne posiedzenie Zakonu, ale zdawałem sobie sprawę, że trzeba ustalić, co dalej. Przy stole zauważył, emanującego spokojem Iona, zamyślonego Jurię i innych mężczyzn. Na sali znajdowała się tylko jedna kobieta. Włosy miała zaplecione w warkocz i ku mojemu zdziwieniu, nie miała na sobie sukni. Siedziała w męskich spodniach. Od kiedy kobiety zrobiły się takie wyzwolone? Niedługo coś strzeli im do głowy i jeszcze zaczną walczyć o równouprawnienia. W sumie już zrewolucjonizowały świat, wstępując do wojska i zajmując tam wysokie stanowiska. Osobiście, byłem przeciwko takim wymysłom. Miejsce kobiet było w kuchni lub przy dzieciach. Ich największym zadaniem było wydać na świat potomka, a nie bawić się w pracę. Odrzuciwszy myśli na bok, usiadłem przy facecie z krzywym nosem, który ciągle mi towarzyszył. Nazywał się Nostardamus. Mył odrobinę garbaty, ale waleczny, jak żaden inny mężczyzna z Zakonu. Akurat tak się złożyło, że na przeciwko mnie spoczywała owa niewiasta. Dopiero wtedy zauważyłem na jej szyi naszyjnik z niebieskim topazem. Idealnie podkreślał jej oczy. Spojrzała na mnie, a gdy nasze spojrzenia się spotkały, nie zdawała się być onieśmielona.
- Drodzy bracia i szanowna Sybil, dziękuję, że tak licznie pojawiliście się na dzisiejszej naradzie. Jak wiemy, niektórzy z was mają teraz pełne ręce roboty i do prawdy, stanęli na rękach, by móc dziś siedzieć z nami przy jednym stole. Jak wszyscy wiemy nowy król całego Aire, Sawyer - tu zrobił znaczącą pauzę, a oczy wszystkich zwróciły się ku mnie - idealnie zachował się podczas egzekucji "Zefira". Teraz, by lud w zupełności go zaakceptował, musimy wcisnąć go między najliczniejszą grupę społeczną - plebs.
- Może zorganizujmy święto dla wieśniaków? - zaproponowała dziewczyna.
- To świetny pomysł, droga Sybil - pochwalił ją Juria - Ale wtedy szlachta może się na nas obrazić, a tego nie chcemy - pokręcił przecząco głową.
- W takim razie proponuję zorganizować bal dla szlachty i zabawę przy ognisku dla wieśniaków - odezwał się Ion.
- To świetny pomysł, ojcze - dziewczyna uśmiechnęła się do mężczyzny. Chwila. Co? "Ojcze"? Ale... Ion nigdy nie mówił, że ma dzieci... Szybko otrząsnąłem się z szoku, by nie dać po sobie poznać zdziwienia.
- Władca nie może być w dwóch miejscach na raz - przypomniałem.
- Racja. Widzę, że masz głowę na karku, wasza wysokość - Juria pokiwał głową z aprobatą, choć doskonale wiedział, że nienawidziłem, gdy się tak do mnie zwracał.
- Jeśli król przybędzie na bal, szlachta będzie zachwycona, a jeśli zjawi się na zabawie, wieśniacy wezmą go za swojego - podsumował Ion.
- A więc rozgraniczmy: trzy godziny na balu, trzy godziny na zabawie - stwierdził Juria z zadowoleniem. Wszyscy zgodnie uznali, że szlachta zauważy, jeśli najpierw zjawi się na ich przyjęciu, a plebs nie obrazi się, jeśli przyjdzie trochę później.
- Sybil, zgodzisz się towarzyszyć naszemu królowi? - zapytał Juria, choć było to zbędne. Dziewczyna i tak wykonywała jego rozkazy.
- Z przyjemnością - odparła. Po omówieniu mniej ważnych spraw, narada się skończyła.
<Teraz Marg przejmie pałeczkę, co z tego, że jest moją postacią :p>
Wywróciłaś życie Zefira do góry nogami, dzięki xD
OdpowiedzUsuńDo usług :D
Usuń