Na koniec... raczej na początek

Każdy z nas jest pi­sarzem i na­pisze tyl­ko jed­na idealną książkę. Co dzień tworzy no­wy roz­dział. Bo­hater przeżywa wiele przygód, spo­tyka set­ki osób. Ak­cja toczy się od poczęcia po samą śmierć. Ty decydujesz co dzieje się w trakcie.
Pięć Królestw to grupowy blog opowiadający historie pięciu narodów żyjących na pięknych terenach kontynentu Amazji. Dołączając wcielasz się w średniowiecznego mieszkańca tego tajemniczego świata. Przygoda czeka na każdym kroku.
Aby dołączyć musisz:
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.

13 grudnia 2015

Od Nerona - CD. Sygny

Przeciągnąłem się na łóżku, otwierając leniwie oczy. Chciałem już wstać kiedy nagle uświadomiłem sobie że dwie kobiety wtulają się w moje nagie ciało, obezwładniając mnie z obydwóch stron. Powoli wyrwałem się z ich objęć, przebudzając je. Odsłoniłem kotary okna, by wpuścić tu trochę więcej światła, po czym usiadłem na rogu łóżka, ubierając na siebie zbroję.
- Gdzie pan boski Neron się znowu wybiera? - ruda kobieta, uwiesiła się mojej szyi, opierając swoje piersi o moje plecy. Pocałowała mnie delikatnie w policzek z szerokim, ciepłym uśmiechem na twarzy.
- Wrócę tu wieczorem, nie martw się, Delio... - wymruczałem jej do uszka po czym wstałem, przypinając do pasa swój ulubiony miecz. Pożegnałem obydwie kurtyzany po czym wyszedłem z burdelu na ulicę. Słońce mocno świeciło, lecz mimo to przez ten cholerny wiatr było strasznie zimno. Na rynku jak zawsze w południe krzątał się tutaj spory tłum ludzi, zmierzali na targ. Ja spokojnie ruszyłem przed siebie, w znakomitym humorze. Skręciłem w prawą alejkę i wsiadłem na swojego rumaka, który czekał na mnie jak zawsze obok pozbawionego liści, łysego buku. Pognałem skrótem, przez las. Gdy dotarłem pod mój dom, odstawiłem konia do stajni. Następnie udałem się w kierunku drzwi wejściowych do mojego mieszkania. Stanąłem jak wryty, gdy zobaczyłem na nich kartkę z podobizną dziewczyny, którą wczoraj spotkałem. Okazało się, że to Sygna Cuttlefish, złodziejka z królestwa Aqua. Nagroda za jej wydanie była całkiem solidna, tak więc nie mogłem przepuścić takiej okazji. Wsiadłem ponownie na Vasco, po czym zacząłem pogoń za blond pięknością. Po kilkugodzinnych poszukiwaniach, udało mi się natknąć na jej trop. Przechodzeń widział ją przypadkowo, gdy kilka minut temu udała się na północ, w stronę leśnego źródełka. Pognałem więc tam na swoim ognistym rumaku, czując smak zwycięstwa i przepełniającą mnie ogromną pewność siebie i dumę. Spowolniłem konia i zacząłem wypatrywać jej z wysokości. Gdy wyszliśmy na piaszczysty brzeg, z wysokich, żółtawych traw wyłoniła się postać owej kobiety.
- Podwieźć się? - uśmiechnąłem się, puszczając do niej oczko.
- A to ty... śledziłeś mnie czy co? - burknęła oburzona.
- Nie, skądże. Ruszam akurat do królestwa Aqua z ważną wiadomością dla króla. Chciałem się tylko zatrzymać by napoić konia... - wyszczerzyłem się, schodząc z Vasco. Stanąłem obok niej, a ta odruchowo zrobiła krok w tył.
- Skąd wiesz że ja... - zaczęła, ale nie dokończyła gdyż jednym, szybkim ruchem powaliłem ją na ziemię i związałem ręce i nogi mocnym sznurem.
- Co ty wyprawiasz? - wrzasnęła.
Wziąłem ją na ręce, patrząc triumfalnie na jej poirytowaną, a zarazem przerażoną buźkę. Dwa tysiące monet już jest moje.
- Wrogowie państwa mają swoje miejsce w więzieniu, czyż nie tak?
zaśmiałem się demonicznie
- Jesteś tym nowym, piechurem w Fuego! - warknęła.
- Skąd o tym wiesz? Przecież nie wspominałem ci o tym. Gdy ino dostałaś w swoje parszywe rączki sakiewkę złota, opuściłaś bezczelnie moje towarzystwo, znikając Bóg wie gdzie... - westchnąłem.
Kobieta wystawiła mi tylko język po czym obróciła głowę w przeciwnym do mnie kierunku. Zgrywała twardzielkę mimo, że była w potrzasku.
- Wiesz, królestwo Fuego słynie ze wspaniałych warunków więziennych. Tortury i bijatyki, gwałty są tam na porządku dziennymi. W dodatku jedzenie jest tam wyjątkowo ohydne, resztki z królewskich obiadów, a do picia masz deszczówkę. Gdy jesteś chory lub ranny nikt nie zwraca na ciebie uwagi, nie dostaniesz żadnej pomocy, leków ni ciepłego koca, którym mogła byś się okryć w zimowe dni. Prędzej tam zemrzesz niż doczekasz wolności...
- Fajna bajeczka. Już przestałeś mnie straszyć? - przewróciła oczami.
- Nie wierzysz? Sam jako młody gówniarz byłem w tym okropnym miejscu, masz tu żywy dowód... - przechyliłem głowę na bok, a na mojej szyi ujrzała głęboką bliznę, od cięcia nożem przez jednego z więźniów.
- Pfff, takich blizn to mam multum od walk na zlecenia - mruknęła kąśliwie.
- Hm, wiesz może jeszcze się z tobą krótko zabawię przed wydaniem cię przed obliczę jaśnie sprawiedliwego sądu, hę? - moje oczy zabłyszczały.
- Przecież ty taki nie jesteś! Żartujesz, prawda? - jęknęła błagalnie.
- Niby co ty możesz o mnie wiedzieć, blondyno? Zamknij się lepiej, bo pogorszysz swoją sytuację... - prychnąłem oschle.
Byłem nieco zdziwiony jej słowami, ale zaraz, zaraz przecież ona próbuje wzbudzić we mnie litość. Nie udobrucha mnie, nie ma takiej opcji choćby nie wiem co zaproponowała. Rozkaz króla jest święty, a ja zawsze jestem mu całkowicie wierny, bez względu na okoliczności.

<Sygna?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz