- I co cię tak bawi? - spytałam.
- Nie martw się, nie będziesz mnie musiała masować. Narazie mam tylko prośbę żebyś uwiązała na dworze Octavio, żeby ktoś go nie ukradł - jego szczery uśmiech jeszcze się poszerzył. Sięgał teraz niemal dosłownie od ucha do ucha.
Prychnęłam tylko w odpowiedzi, ukrywając fakt, iż naprawdę mnie rozbawił. Gdyby nie to, że żart przypominał, iż ktoś, kogo próbowałam okraść zna moją twarz, to pewnie szczerze bym się zaśmiała. Wstałam leniwie z łóżka, po czym udałam się w stronę drzwi. Zmierzając w stronę wyjścia z budynku, myślałam tylko co mi strzeliło do głowy, że zgodziłam się im pomagać. Ale w sumie znalazłam się w bardzo niewygodnej sytuacji. Oboje trzymają mnie w szachu. Mogłabym teraz zwiać, ale jeśli to zrobię to mogą zgłosić próbę kradzieży (zresztą niemal udaną), a wtedy ścigać mnie będzie straż z całego Królestwa Aqua'y, a może nawet i z innych Królestw. Podejrzewam, że czarnowłosa z chęcią by doprowadziła do takiego stanu rzeczy. Narazie więc muszę z nimi zostać. Poczekam na rozwój wydarzeń i stosowny moment do zniknięcia z ich życia.
I oto znów znalazłam się na brukowanej ulicy. Podeszłam do nerwowego wierzchowca, który już jednak był do mnie uprzedzony i ostrzegawczo położył po sobie uszy dając mi do zrozumienia, że nie jestem przez niego mile widziana. Odwróciłam więc wzrok od wierzchowca i ujrzałam połyskujący w blasku księżyca mój zgubiony podczas niedawnej walki sztylecik. Schyliłam się więc po niego, po czym umieściłam go spowrotem na jego miejscu - znajdował się przewiązany rzemykiem do uda. Następnie z całą ostrożnością chwyciłam delikatnie zwisające ku ziemi wodze, a po krótkiej szarpaninie wierzchowiec stał już przywiązany solidnym węzłem. Skierowałam się więc bardzo niechętnie ponownie do mieszkania jakże nerwowej dziewczyny. Gdy już wkroczyłam do pomieszczenia, niebieskooka brzydulka skończyła już swoją kąpiel i siedziała przy Anthony'm, poprawiając opatrunki na jego ranach z taką czułością, którą cechowały się najlepsze kochanki.
- Witajcie spowrotem, gołąbeczki - zasygnalizowałam swoją obecność tonem przepełnionym sarkazmem. - Nie, nie musisz przerywać. Zaraz dokończysz niańczenie jakże biednego, pobitego na kwaśne jabłko chłoptasia, pokaż mi tylko gdzie mam się przespać.
<Daphne Kalipso? Anthony?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz