Gdy Sygna czmychnęła do swojego pokoju, Ramzes jeszcze długo
po tym patrzył na drzwi za którymi ona zniknęła co mnie zadziwiło. Co zaszło
przez tą minutę gdy mnie nie było? Widziałem jedynie końcówkę tego dziwnego
incydentu...
- Żyjesz? - szturchnąłem brata łokciem
- Tak... - przeciągnął
i wrócił do rzeczywistości. Obrócił się na pięcie i ruszył w stronę salonu po
czym runął na sofę, układając się na niej wygodnie. Ja usiadłem na fotelu i
zacząłem czytać codzienną gazetę informacyjną o wszystkich królestwach.
- Wiesz co braciszku? - rzekł po chwili Ramzes
- Hę? - mruknąłem nie odrywając wzroku od ciemnych liter
tekstu
- Ta Sygna ma całkiem fajne ciałko - rzekł rozmarzony
Uniosłem brew i spojrzałem na niego jadowitym wzrokiem.
- Dopiero mówiłeś że to nie twój gust prychnąłem
- No wiesz, każda kobieta coś w sobie ma, jest ich tyle na
świecie że nie wiadomo którą wybrać, która to ta jedyna. Eh ale po stracie
Anastasi na razie nie zamierzam się z nikim na poważnie wiązać... teraz będę ostrożniejszy w wyborze... - westchnął
cicho
- Przecież nie każda kobieta jest taka jak ona, nie każda
chcę cie wykorzystać... - mruknąłem
- Możemy zakończyć już temat tej suki? - warknął pod nosem
- Ale to ty zacząłeś... - zmarszczyłem brwi
- Nienawidzę jej a zarazem kocham i nie mogę o niej
zapomnieć. To mnie psychicznie wykańcza... - jęknął zrozpaczony
- Wódka leczy rany, wieczorem się zabawimy, co ty na
to? - zaśmiałem się
- Czemu nie, zawsze masz świetne pomysły! - przesłał mi
szyderczy uśmiech
Wstałem leniwie z fotela i wyszedłem przed dom. Miałem
ochotę się przejść i porozmyślać. Zapaliłem sobie cygaro, idąc przez oświetlone
pochodniami uliczki miasta. Nagle moją uwagę przykuła czerwona róża wśród
cierni która znajdowała się na terenie domostwa jednego z mieszkańców naszego
królestwa Fueg'o. Światła były pogaszone, więc pomyślałem że ukradkiem ją urwę,
sobie wezmę i nikt mnie nie rozpozna. Przeszedłem sprawnie przez niewielką
bramkę i po chwili miałem już ów krwawo- czerwony kwiat w dłoni. Nagle
usłyszałem warknięcie psa, zaczął szczekać. Zerwałem się do biegu i zahaczyłem
koszulką o ostry pręt bramki. Pies zdążył ugryźć mi już nogę a właściciel
domostwa wyszedł i wymachiwał mieczem w moją stronę. Rozdarłem bluzkę i spadłem
twardo na zimny beton. Powtórnie zerwałem się do biegu, kryjąc się w wąskiej, ciemnej
uliczce. Dyszałem ciężko, moja noga mocno krwawiła. Wróciłem pomału do domu. Wpadłem
do łazienki i obwiązałem sobie niewielką ranę bandażem. Ściągnąłem spocone, brudne,
poszarpane ubrania i ubrałem nowe, czyste. Na szczęście róży nic się nie stało.
Ruszyłem na górę, po schodach, po czym zapukałem do pokoju naszej
współlokatorki.
- Proszę... - usłyszałem jej melodyjny głos
Wszedłem ostrożnie, pewnym krokiem. Kobieta siedziała na
łóżku, patrząc na mnie z zaciekawieniem. Usiadłem obok niej, wyciągając zza
pleców owy kwiat.
- Dla mnie? - uniosła pytająco brew
- Tak... - szepnąłem
cicho, z lekkim uśmiechem
Sygna wzięła delikatnie kwiat z mojej dłoni, przyglądając mu
się uważnie. Po chwili Jej ciepły wzrok, przeszedł na mój profil, na co w
odpowiedzi zrobiłem się cały czerwony. Zaczął męczyć mnie stres, niewielkie
krople potu zaczęły pojawiać się na mojej skórze. Zamilkłem, wbijając wzrok w
podłogę. W moim gardle siedziała ogromna gula która uniemożliwiała mi mówienie,
a dłonie zaczęły swój niespokojny taniec. Co mnie podkusiło by wyznawać jej
dziś miłość? Postanowiłem się wycofać ...
- Coś się stało? - spytała po chwili
- Bo ja ... wiesz ...
chciałem ci tylko powiedzieć... że... - zacząłem ale nagle do pokoju wpadł uradowany
Ramzes jak nigdy dotąd.
- Chodźcie na dwór! Spadające gwiazdy na niebie! - wrzasnął.
Sygna? xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz