"Odpiąłem" ostatnią pijawkę, wrzucając ją do wiadra z
niesmakiem. Czarna, oślizgła istota poruszyła się na dnie.
- Jak się czujesz? – spytałem Ciri, chociaż znałem
odpowiedź.
- Szczerze mówiąc nie za dobrze – podpadła, spuszczając
powieki.
- To normalne – zapewniałem ją. – A teraz połóż się na
chwile, jesteś osłabiona przez straconą krew.
Posłusznie ułożyła się wygodniej na łóżku i zamknęła oczy.
Wstałem z krzesła biorąc wiadro ohydnych, napełnionych krwią, pijawek i zwróciłem się do znajomej Cirilli.
- Muszę iść zająć się innymi pacjentami. Wrócę tu za jakieś
1,5 godziny.
Odprowadziła mnie wzrokiem.
Zmierzałem już w stronę spiżarni, gdy panna Namida wybiegła
z sali Ciri.
- Doktorze! – zawołała mnie. Zatrzymałem się, a ona
podbiegła do mnie.
- Doktorze... Czy te pijawki jej pomogą?
- Miejmy nadzieje – odparłem cicho.
- Pan idzie, a co jeśli zacznie jej się coś dziać?
- Nie powinno jej się nic dziać. Jeżeli jednak tak, to
zjawię się na zawołanie. A teraz przepraszam, muszę iść do pozostałych
pacjentów – porzegnałem ją i targając wiadro pijawek ruszyłem dalej.
***
Po pozbyciu się pijawek i obchodzie po stałych pacjentach
postanowiłem wrócić do Cirilli. Idąc korytarzem pełnym białych drzwi
zastanawiałem się, czy metoda z tym paskudztwem zadziałała. Wszedłem w 3 drzwi
od prawej.
Namida siedziała na krześle nadal dzielnie opiekując się
przyjaciółką. Cirilla odzyskała już część kolorów na twarzy, co było optymistycznym
początkiem. Nie spała już. Siedziała na krześle. Swoje lekko tłuste od
dłuższego niemycie włosy w zgrabny kucyk. Kilka czarnych kosmyków opadało na
czoło przysłaniając oczy.
Stanąłem nad jej łóżkiem i zapytałem spokojnym głosem:
- I jak?
- Lepiej – powiedziała po chwili namysłu.
- To dobry znak. Być może dzięki pijawką udało się pozbyć
trucizny.
Cirilla kiwnęła głową. Ciemne światło wieczoru wpadało do
sali przez zasłonięte kotary.
- Jeju, jak późno! – stwierdziła ze zgrozą dziewczyna. –
Namida! A ty ciągle ze mną siedzisz!
- To nic – Namida poprawiła włosy -Będę przy tobie siedzieć,
aż nie wyzdrowiejesz.
- Zbliża się noc.
- Co z tego? – uparcie odparła Namida.
- Powinnaś pojechać do jakiejś gospody.
- Zgadzam się – wtrąciłeś. – Dzielnie warowałaś przy
koleżance i należy ci się sen.
Namida popatrzyła na nas podejrzanie. Zapanowała chwila
ciszy.
- Hm? – przerwała ją Ciri.
- Dobrze więc, skoro tak mnie wyganiacie - usmiehnęła się -
to jadę. Ale nie myśl, że to koniec Cirillo. Jutro rano tu wrócę!
Zaśmiały się. Uścisnęły się na pożegnanie po czym Namida
zniknęła za drzwiami.
- Będę mogła zostać w szpitalu?
- Oczywiście. Trzeba cię tylko wpisać na listę pacjentów –
odpowiedziałem.
- A ty?
- Ja? Ja wracam na noc do domu. Tylko skończę zmianę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz