Otrząsnęłam z resztek snu. Gdy wyjrzałam przez okno ujrzałam typowy widok. Tłumy ludzi kłębiące na się na targu. Kupcy z dalekich krajów, zwykli mieszkańcy, żebracy kilka pań do towarzystwa kręcących się wśród tłumu i tylko czekających aż nadarzy się okazja by ukraść trochę złota. Jednak coś przykuło moją uwagę... Ich twarze były zmartwione. Wielu ludzi poruszało się smętnie i biadoliło pod nosem. Mimo tego że każdy ma jakieś problemy, nie podobało mi się tu coś. Ubrałam się w jedwabny szlafrok i ruszyłam w stronę kuchni. Zeszłam po schodach i ujrzałam dość nie codzienny widok. Na marmurowej podłodze kuchni siedział mój wuj. Jego nieobecny wzrok skierowany był w stronę ściany. Podeszłam do niego i pomogłam wstać. Wyglądał jakby w jedną noc przybyło mu 10 lat! Usiadłam obok niego na skórzanej sofie po czym spytałam:
- Co się stało wuju?
- Straszne rzeczy, moja mała Dany.
- Proszę wuju, mów dosadnie.
Roztrzęsiony mężczyzna spojrzał mi prosto w oczy po czym rzekł:
- Księżniczka nie żyję.
- Jak to się stało? Mów że wuju! Skąd to wiesz?
- Jak by można mnie nie poinformować!? Zapominasz kim jestem. Dzisiejszej nocy wezwano mnie do pałacu. Księżniczka Meridaah nie żyję.
Nie wstrząsnęło mną to. Nie przepadałam za nią lecz strata króla była dla państwa niemalże zagładą. Westchnęłam tylko głęboko po czym powiedziałam:
- Jak to się stało? Przecież ludzie tak wysoko postawieni nie umierają sobie ot tak sobie. I to w tak młodym wieku!
- Jej ciało znaleziono w wilczym lesie. Chyba możesz się domyślić to się tam wydarzyło?
- Niestety,
Oparłam się o ramię wuja i oddałam moim skołatanym myślą.
**kilka godzin później**
Umyłam się i ubrałam w elegancką,czarną suknie ze srebrną klamrą w kształcie róży na pasie. Czerwone, długie włosy opadały mi na plecy gdy Demonica pędziła przez targ w stronę zamku. Przekroczyłam bramę zamku. Klacz zwolniła. Szła powoli przez zamkowy dziedziniec. Zsiadłam z klaczy a uzdę podałam stajennemu. Pełna strachu ruszyłam w stronę zamku. Nie byłam pewna czego mogę się spodziewać. Nowy władca oznaczał wiele zmian. Strażnicy powitali mnie słowami "Witaj pani" po czym ustąpili mi z drogi. W zamku było cicho. Zdecydowanie ciszej niż zawsze. Korytarz wypełnił dźwięk moich obcasów uderzających o czarny marmur. Weszłam do mej komnaty. Było to dość duże pomieszczenie obstawione półkami. Na wszystkich z nich leżały opasłe księgi. Kroniki. Westchnęłam po raz kolejny tego dnia. Sięgnęłam po czyste zwoje pergaminu i pióra. Zamknęłam za sobą drzwi. Ruszyłam w stronę komnaty audiencyjnej. Wrota otworzyły się przede mną. Jako główny kronikarz usiadłam na podwyższeniu. Gdy wszystko rozstawiłam na swym stanowisku do sali zaczęli napływać ludzie. Gdy wszystkie ceregiele były już za nami zaczęła się długa, męcząca audiencja...
**kilka godzin później**
Jako ostatnia opuściłam salę audiencyjną. Straż zamknęła za mną wrota. Omiotłam wzrokiem pałacowy korytarz. Mój wuj stał na jego środku rozmawiając szeptem z Horacjuszem. Jego wieloletnim przyjacielem. Nie chciałam im przeszkadzać więc ominęłam ich i skierowałam swe kroki do komnaty kronikarzy. Wszyscy ucichli na mój widok. Spojrzałam na nich surowym wzrokiem. Po kilku sekundach ruszyłam do swego biurka stojącego na środku pokoju. Po kilku godzinach przepisywania opuściłam komnatę. Otworzyłam drzwi i ujrzałam mego wuja rozmawiającego z nowym władcą. Mimo tego iż starszy mężczyzna był na spoczynku, wielu chętnie słuchało jego rad. Podeszłam do niego i ukłoniłam się nisko. Obyczajowe "Wasza Miłość"z moich ust zabrzmiało zimnie i metalicznie.Nie wyglądał on na człowieka z czystym sumieniem. Spojrzał na mnie z góry po czym rzekł w stronę mego wuja:
- Kimże jest ta kobieta?
- To moja bratanica. Wychowuję ją całe życie...
Obdarzyłam wuja ostrym spojrzeniem. Ten umilkł natychmiast i dodał tylko:
- Jest naczelnym kronikarzem.
Król stał w ciszy. Po chwili spojrzał na mnie i rzekł:
- ...
Alvarze?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz