- Czemu mi nie odpowiesz? - stanęła przede mną, zagradzając mi dalszą drogę która prowadziła prosto do lasu. Odwróciłem głowę w bok, próbując uniknąć jej badawczego wzroku. Czułem się jak w pułapce bez wyjścia.
- Neron... - zmarszczyła brwi.
Deszcz powoli zaczął ustawać, obecnie już tylko lekko kropiło. Stałem nieruchomo, jakby ktoś zatrzymał czas. Chciałem zaryzykować ale z drugiej strony przecież wiedziałem, że nic z tego nie będzie... A może ona wie o tym tylko chce to ode mnie usłyszeć? A jeśli wtedy ją stracę? To przecież kobieta, po niej można spodziewać się wszystkiego.
- Możemy przełożyć tą rozmowę na potem? - odezwałem się po kilku minutach nieobecności.
- Jak chcesz - westchnęła i sunęła się na bok. Spojrzałem na nią kątem oka.
Na kocu którym się okryła,widniała wielka czerwona plama. Widocznie krew znowu zaczęła się sączyć z głębokiej rany. Eliksir nie zadziałał. Ledwo co stawiała kroki, na jej twarzy malował się ból i cierpienie.
- Wskakuj mi na plecy - rozkazałem.
- Nie dasz rady wszystkiego unieść przecież... - oparła poważnie.
- Mówię coś... - syknąłem ostro.
Kobieta niechętnie, uczyniła to o co ją poprosiłem. Uwiesiła się rękoma mocno mojej szyi i oplotła delikatnie nogi wokół mojego pasa. Powoli poruszaliśmy się na przód. Zboczyłem ze ścieżki,idąc w głąb lasu przez chaszcze i zarośla. Co jakiś czas ten wielce bogaty w różnorodność biologiczną ekosystem, chwalił się swoimi jeleniami szlachetnymi, dziczyzną czy nawet przepiórkami pobudzając nasze kupki smakowe i przypominając o pustych żołądkach. Po jakimś kwadransie, ujrzałem niewielką grotę, wykutą w skale. Ucieszyłem się wielce z naturalnego domostwa, przynajmniej mamy się gdzie schronić.
Teraz przecież nie jesteśmy mile widziani w żadnym z królestw. Wykurzyłem pochodnią kilka nietoperzy i spaliłem pajęczyny broniące dzielnie wejścia.
Gdy uznałem że jest bezpiecznie, rzuciłem w kąt wszystkie nasze rzeczy, a kobieta zeszła ze mnie i usiadła pod ścianą. Wyjąłem z kieszeni spodni srebrną miksturę, ostatnią i najsilniejszą jaką miałem. Uwolniłem z okrycia nogę Sygny i uniosłem lekko do góry.
- Co zamierzasz? - szepnęła,patrząc na mnie półprzytomna
- Nie bój się, może trochę zaboleć ale pomoże... - przemyłem ranę zwykłą wodą, po czym polałem ją ową, błyszczącą cieczą. Źrenice dziewczyny powiększyły się a z ust wydobył się przeraźliwy krzyk. Obandażowałem dokładnie jej udo, by rana się nie zakaziła. Usiadłem obok dziewczyny, zaciskała zęby i pięści z niemiłosiernego bólu, a po jej policzkach spływały kryształowe łzy.Przytuliłem ją do siebie, gładząc po długich,blond włosach. Ta jedną dłonią wbiła paznokcie w moje plecy a drugą ciągnęła moje wilgotne, kruczo-czarne włosy.
-zaraz przejdzie, wytrzymaj... - szepnąłem czule.
Po jakiś pięciu minutach kobieta uspokoiła się. Widocznie już jej przechodziło.Odetchnąłem z ulgą, przynajmniej jeden problem z głowy.
<Sygna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz