Sztylet Zakazanej Krwi
oraz Demoniczny Łuk
Wybiegłam z pomieszczenia, trzaskając drzwiami. Skoczyłam na dach, ubrałam kaptur i zjechałam po rynnie na ulicę płomienną.
Przebiegłam nią szybko i skręciłam w ciemną uliczkę. Na jej samym końcu stał stary, opuszczony dom. Wślizgnęłam się tam przez okno i ruszyłam schodami na strych. Tak, właśnie tam mieszkałam. Mimo iż niższe partie domu były doszczętnie zniszczone, moje górne pomieszczenie było całkiem zadbane. Zero pajęczyn, śmieci,bałaganu. Stała tam duża, złota sofa, jeszcze po wcześniejszych lokatorach, niewielki, drewniany stolik z dwoma krzesłami przy sobie, na jego środku stał wazon z czarnymi różami, przy ścianie stała wielka szafa w której przechowywałam najróżniejsze rzeczy, pod nogami leżał srebrny dywan, a całe pomieszczenie oświetlały świeczki i pochodnie. Wyciągnęłam z pierwszej szuflady szafki, żółtawą gruszkę i zaczęłam ją w spokoju konsumować, czytając ulubioną księgę. Nagle usłyszałam trzaskanie drzwi wejściowe na dole. Zerwałam się automatycznie z miejsca, biorąc do dłoni łuk i strzały. Otworzyłam mozolnie drzwi, po czym ostrożnie zaczęłam schodzić po stopniach z naprężoną do wystrzału strzałą. Gdy dotarłam na parter, zaczęłam się rozglądać po ciemnym pomieszczeniu. Nagle ktoś lub coś przygwoździło mnie do ściany. Czułam przy gardle zimną stal miecza.
Byłam przerażona. Upuściłam łuk na ziemię. Usłyszałam męski głos.
- Ktoś ty! - warknął.
Tymczasem ja, kopnęłam go w brzuch, by wyrwać się z jego uścisku i popędziłam do góry, znikając za drzwiami strychu. Wyjęłam z szafy sztylet i czekałam na nadejście owego nieproszonego gościa. Wyważył on drzwi kopniakiem i z groźnym wyrazem twarzy stanął na środku pokoju. Na przeciwko mnie stał teraz ten sam białowłosy mężczyzna, którego spotkałam wcześniej. Patrzyliśmy na siebie zdyszani, z mocno bijącymi, przerażonymi sercami. Po chwili schował swoją broń do pochwy, a ja schowałam swój sztylet za przepaskę na udzie.
- A to ty, aleś mnie wystraszyła... , otarł pot z czoła i poprawił swoje gęste włosy, lekko zabrudzone krwią.
- Czego tu szukasz? To moja chata, nie potrzebuje towarzystwa... - prychnęłam z założonymi rękami.
- Chciałem tu przenocować, bo trochę daleko mam do swojego domu, myślałem, że tu nikt nie mieszka... - ziewnął.
- Najwyraźniej się pomyliłeś! - zmarszczyłam brwi.
- No nic, pójdę szukać innego domostwa, ale najpierw zgłoszę strażnikom gdzie przesiaduje poszukiwana przez nich złodziejka... - uśmiechnął się złośliwie, wręcz szyderczo.
- Nie ładnie tak szantażować - rzuciłam pogardliwie.
- To jak będzie cukiereczku? - zadrwił.
- Co będę miała w zamian w takim razie? Wiesz, strażnicy jakoś nie robią na mnie zbytniego wrażenia... - westchnęłam.
Rzucił worek złotych monet na ziemię, tuż pod moimi nogami i uśmiechnął się łobuzersko.
- Może być? - mruknął z obojętnością w głosie. Spojrzałam na trofeum uwieszone na haku u jego pasa. To była głowa owego Walridera. To za to dostał tyle pieniędzy. Pomyślałam, że czemu nie, przyda mi się trochę gotówki.
- Śpisz na dole... - burknęłam beznamiętnie, po czym usiadłam przy stole kończąc obgryzać słodki owoc.
<Tantriss?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz