Na koniec... raczej na początek

Każdy z nas jest pi­sarzem i na­pisze tyl­ko jed­na idealną książkę. Co dzień tworzy no­wy roz­dział. Bo­hater przeżywa wiele przygód, spo­tyka set­ki osób. Ak­cja toczy się od poczęcia po samą śmierć. Ty decydujesz co dzieje się w trakcie.
Pięć Królestw to grupowy blog opowiadający historie pięciu narodów żyjących na pięknych terenach kontynentu Amazji. Dołączając wcielasz się w średniowiecznego mieszkańca tego tajemniczego świata. Przygoda czeka na każdym kroku.
Aby dołączyć musisz:
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.

29 września 2015

Od Zefira - CD. Nathaniela

To zagranie nie było fair, musiałem przyznać. Chłopak nie mógł mieć żadnego utrzymania, żadnego dachu nad głową, a przynajmniej nie stałego. Nie mógł wiedzieć, czym ma się stać, skoro los zepchnął go do takiego padołu. Uniosłem zdobycz, a dzieciak wciągnął gwałtownie powietrze, cofając się o kilka kroków, jednak uniosłem uspokajająco ręke i wtedy się zatrzymał, patrząc na mnie niepewnie. Ściągnąłem kaptur, ułożone w nieład włosy opadły mi na oczy. Od dawna ich nie obcinałem.
- Oboje wiemy, czym dla nas jest ta moneta. Szansą, czyż nie, młody? - odezwałem się cofając się w czasie do czasów, gdy sam byłem w jego wieku, gdy sam byłem zepchnięty do tego samego dołu.
Nie odezwał się. Prawie mu współczułem. Dzieci zapomniane przez świat najczęściej stawiały się ludźmi zepchniętymi na margines. Ja stałem się takim człowiekiem. Jednak znałem uczucie, gdy ktoś zainteresował się zapomnianym dzieckiem. Wiedziałem, jak to jest.
Więc nie ustąpiłem.
- Znam cię młody - co było półprawdą - Wiem, jak się czujesz i co popycha cię do tego, abyś szukał kolejnych szans w błocie, ale ja ci powiem: to... - uniosłem monetę na wysokość jego oczu - ...cię zniszczy.
I rzuciłem marnym miedziakiem na bruk, tuż pod jego nogi. Chłopak niemal natuchmiast ją podniósł, oglądając i znowu się cofając. Nie robiłem dobrego wrażenia, to fakt. Maska zawsze dodawała tajemniczości człowiekowi, który nagle się do nas odzywa takimi tajemniczymi słowami.
- Powiedział pan... - rzekł cieniutkim, nieśmiałym głosem - ...że pan mnie zna... ale to nie prawda! Ja pana nie znam.
Uśmiechnąłem się. Ściągnąłem maskę, odsłaniająn okropną biznę na skroni.
- Fakt. I vice versa, i ja cię nie znam, i ja nie widziałem cię nigdy na oczy. Ale wiesz? Przypominasz mi chłopca, którego znałem. Lubiłem bardzo tego chłopca - zobaczyłem siebie i Flavię, goniących z roześmianymi gębami jakieś miastowe koty i kury, tych, którzy robią psikusy dorosłym a potem uciekają z zacieszem na twarzach.
- Kogo takiego?
Przykucnąłem, spoglądając w jego oczy. Czerwone niczym moje własne i tego chłopca. Ze skrytym przerażeniem stwierdziłem, że ten chłopiec jest na najlepszej drodze, aby stać się kimś mnie podobnym, kimś, który będzie się uciekał do przestępstw i występków, aby cokolwiek zarobić. Z dnia na dzień przekonywałem się, jakim żałosnym facetem się stałem. Jak nieporadnym i jak głupim.
Kiedyś tamten chłopiec miał szansę stać się kimś więcej, niż tym, czym jestem ja. Mogłem być handlarzem, informatorem, mogłem być nawet szpiegiem, tym, który przynajmniej ma jakiś cel w życiu, jakim jest zbieranie informacji. Co skłoniło mnie do złodziejstwa i najemnictwa? Do siania śmierci za coś tak niestałego jak pieniądz..?
- Umarł dawno temu - przyznałem grając ból - I bardzo za nim tęsknię. Słuchaj młody - zmieniłem szybko ton - Co zamierzasz zrobić z tą monetą?
Znałem alternatywy odpowiedzi, byłem ciekaw jednak, którą z nich chłopiec wybierze. Zaburczało mu w brzuchu.
- Chciałbym coś zjeść... - mruknął - Nie mam pieniędzy, więc zbieram co mam, żeby...
- ...żeby cokolwiek kupić, prawda?
- Tak... - odparł, chyba nie chcąc ze mną rozmawiać, jednak znałem jego ciekawość.
- Poluj na chleb - poradziłem - Jest pożywny i zdrowy. Innym wyjściem jest mięso, jednak na takie trzeba zapolować i odpowiednio przyrządzić. Umiesz polować na psy lub szczury?
Chłopiec spojrzał na mnie zdziwiony, śmiesznie wykrzywiając twarz.
- Nie będę jadł szczurów - wzdrygnął się.
Zaśmiałem się, przypominając sobie, jak sam krzywiłem gębę, kiedy koledzy mówili mi o szczurzych udkach.
Nagle usłyszałem szczeknięcie za plecami. Niewielki Vulfix szczerzył na mnie kły, pusząc pióra na wszystkie strony. Chyba był na mnie wściekły.
- Jest twój? - spytałem, przyglądając się mu.

(Nathanielu?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz