Obróciłam się twarzą w stronę ogniska. Słońce już dawno zniknęło za horyzontem, a świat powoli szykował się do snu. Wbiłam wzrok w płonące drewno. Od zawsze lubiłam patrzeć w ogień. O dziwo kojarzył mi się raczej z bezpieczeństwem i ciepłem, niż z jakąś destrukcyjną siłą. Gdzieś w oddali zawyły wilki ogłaszając nadejście nocy. Powieki powoli stawały się zbyt ciężkie, bym mogła je utrzymać. Zanim jednak zasnęłam, zgodnie z moim zwyczajem, schowałam pod swoją poduszką małe, ręcznie rzeźbione ostrze, którego obecność pozwalała mi spać spokojniej.
***
Obudził mnie trzask pioruna gdzieś od strony pobliskiego lasu. Powoli otworzyłam oczy, by względnie ocenić co się dzieje, jeszcze zanim w pełni się obudzę. Padał mocny, zimny deszcz, mocząc na powrót moje ubrania i cały koc, którym się w nocy okrywałam, a szalejący jesienny wiatr przyprawiał mnie o gęsią skórkę. Brrr, nie lubię deszczu. W ogólne niczego mokrego i zimnego. Podniosłam się z miejsca, lecz zaraz upadłam z powrotem, za sprawą głębokiej rany po sztylecie, która wyglądała na wymagającą wizyty u medyka. Ja jednak nie miałam zamiaru się do niego wybrać, nie potrzebuję niczyjej pomocy. Jestem niezależna i samowystarczalna. Zacisnęłam zęby starając się ignorować ból, po czym wstałam powoli na nogi. Po rozejrzeniu się wokoło zauważyłam Nerona, który krążył w pobliżu, kończąc zbierać swoje rzeczy, porozrzucane wszędzie przez wichurę i klnąc pod nosem.
- A śniadanie to gdzie? - zawołałam do niego nieco kąśliwie.
- Wiesz, o ile dobrze pamiętam, to ty miałaś być odpowiedzialna za część gastronomiczną mojego życia - odparł Neron, szczerząc zęby na mój widok.
- W celu uściślenia może dodam, że umiem ugotować, a nie wyczarować jedzenie.
Nie obudziłam się z najlepszym humorem, a pusty żołądek i zimne oberwanie chmury nie poprawiały mi nastroju. Odkryłam się moją przemokniętą do suchej nitki szatą i założyłam kaptur. Nie wiadomo gdzie jesteśmy i kogo możemy tu spotkać, więc na wszelki wypadek warto zasłonić twarz.
Razem z piechurem Królestwa Fuego'a ruszyliśmy przed siebie, w celu znalezienia jakiegoś pożywienia, zorientowaniu się gdzie w ogóle jesteśmy i być może ogarnięcia dachu nad głową. Choćby tymczasowego.
Kuśtykając obok mężczyzny spoglądnęłam na jego twarz. Wydawał się nie tracić humoru tak łatwo, w przeciwieństwie do mnie. Ale w sumie ... Co on tu w ogóle ze mną robi? To ja jestem poszukiwana, on nie był. Mógł powiedzieć mi jak uciec z jego domu, a sam zostać i żyć spokojnie we Fuego'a jak dotychczas.
- Dlaczego właściwie uciekłeś ze mną? - spytałam, szczerze ciekawa odpowiedzi.
<Neron?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz