Na koniec... raczej na początek

Każdy z nas jest pi­sarzem i na­pisze tyl­ko jed­na idealną książkę. Co dzień tworzy no­wy roz­dział. Bo­hater przeżywa wiele przygód, spo­tyka set­ki osób. Ak­cja toczy się od poczęcia po samą śmierć. Ty decydujesz co dzieje się w trakcie.
Pięć Królestw to grupowy blog opowiadający historie pięciu narodów żyjących na pięknych terenach kontynentu Amazji. Dołączając wcielasz się w średniowiecznego mieszkańca tego tajemniczego świata. Przygoda czeka na każdym kroku.
Aby dołączyć musisz:
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.

14 listopada 2015

Od Salvi

Pierwszy dzień w pracy. Szkoła, pełno dzieci i klucze, które nie pasują do zamków. Na dodatek pogoda była brzydka, tak jakby chciała powiedzieć, że nie nadaję się do tego. Z tym przekonaniem wróciłam do domu, smutna i zrezygnowana. Już myślałam, czyżby nie wypisać się i zostać bezrobotnym. Siedząc na ulicy z kubeczkiem nie usłyszysz pytań kto wynalazł świat albo dlaczego niebo jest z reguły niebieskie. Nie, nikt także nie będzie wycierał w ciebie masła z kanapek, ani prosił o zawiązanie butów. Padłam jak nieżywa na łóżko i zaczęłam płakać w poduszkę. Przypomniały mi się czasy, gdy zamieszkiwałam w domu sąsiadki. Miałam pokój, łóżko i okno wychodzące na piękny ogródek starszej pani. Jednak to wszystko nie było moje, było mi to obce. Łzy opadały na czystą pościel, uprzednio torując drogę po moich policzkach. Zacisnęłam zęby i wyszeptałam:
- Boże zabierz mnie stąd, tylko jak najszybciej.
Wbiłam sobie paznokcie w rękę i czekałam, aż poczuję ból. Jednak nic takiego nie nastąpiło.W końcu przestałam, a z rany pociekła ciemna ciecz. Miałam tego dość i wybiegłam do kuchni, aby moje smutki zatopić w świeżym pieczywie z masłem. Ukroiwszy sobie kromkę, mimowolnie wbiłam ostrze noża w dłoń. Nie byłam pewna czy to specjalnie zrobiłam, czy przez moje roztargnienie. Po moich policzkach pociekła nowa dostawa świeżych łez, które zmoczyły chleb. W tej sekundzie odechciało mi się jeść, poszłam z powrotem do mojego pokoju i wzięłam do ręki skrzypce, jedyne co mogło mnie uspokoić. Nagle poczułam dłoń na oparciu fotela. Momentalnie przestałam grać i szybko się odwróciłam. Nad sobą ujrzałam wysokiego, uśmiechniętego mężczyznę. Podniosłam się i wtuliłam w ramię przyjaciela.
- Sel, stęskniłem się - zamruczał mi w ucho.
Do oczu napłynęły łzy, jednak szybko otarłam je wierzchem dłoni. Nie mogłam w to uwierzyć, przecież Sam już nie żył. Chłopak jakby usłyszałam moje myśli, przybliżył się i wziął za skaleczoną rękę, muskając ustami jej wierzch.
- Nie mam za dużo czasu. Przejdziemy się? - zapytał.
Pokiwałam głową, wzięłam skrzypce i przyjęłam ramię Sama. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Z każdą sekundą bałam się, że mój ukochany rozpłynie się, zniknie ponownie z mojego świata, życia. Nogi poniosły nas nad Wodospad Życzeń, tam gdzie pierwszy raz poznałam Alexandrę. Usiadłam w tym samym miejscu i zaczęłam grać. Sam zawsze lubił jak grałam, dlatego i tym razem usiadł koło mnie. Po kilku piosenkach, gdy odłożyłam skrzypce do futerału, westchnęłam i położyłam się koło chłopaka. On otoczył mnie ramieniem i pocałował w czubek głowy. Po kilku minutach Sam nagle wstał, wziął mnie na ręce i szepnął do ucha jedno zdanie, które zapadło mi do końca w pamięci:
- I, że cię nie opuszczę aż do śmierci.
Zapanowała cisza, a on stał się blady i powoli znikał.
- Sam? Sam! Nie opuszczaj mnie, proszę! - krzyczałam.
Zaśmiał się, a jego głos stał się odległy, jakby mówił do mnie spod ziemi.
- Do zobaczenia Sel.
Zniknął. Wyparował. Nie było go już ze mną. Po prostu sobie poszedł, a ja nadal stałam wpatrując się w miejsce, gdzie przed chwilą była jego twarz. Nagle naszła mnie myśl. Podeszłam do krawędzi urwiska i spojrzałam się w dół. Czy gdy umrę, ktoś będzie o mnie pamiętać? Raczej nie. Nikt się nie dowie o Salvi Olsen. O tym, że była nauczycielką, że zakochała się w chłopaku, który już nie żył, że umiała grać na skrzypcach i bała się kruków. Bezceremonialnie rzuciłam się w dół. Spadałam, spadałam, a w końcu natrafiłam na coś twardego. Czy to możliwe, że to woda? Tonęłam, a moje płuca odmawiały posłuszeństwa. W końcu mrok mnie zabrał, a ja się dusiłam, wymachiwałam rękami, ale i tak to było bezsensowne, ponieważ nikt mnie już nie uratuje. Już nie. Sam, niedługo się spotykamy, ja też nie opuszczę cię, aż do śmierci, zresztą po śmierci też nie...

3 komentarze:

  1. Akt samobójstwa na blogu - zarejestrowano. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brutalne morderstwo też jest... Brakuje nieszczęśliwego wypadku :)

      Usuń
    2. PRZEWRÓCIŁ SIĘ NA PRZEBIEGAJĄCYM JEDNOROŻCU, ZAPOCZĄTKOWUJĄC WIELKĄ WOJNĘ RASOWĄ NA SKALĘ GALAKTYCZNĄ -Idealny motyw- XDDDDDDDD

      Usuń