- Skoro oboje chcecie się z kimś dzisiaj upić, to może spędzicie tę noc w swoim wzajemnym towarzystwie? - wysiliłam się na nieco uszczypliwy żart, dla rozładowania tej napiętej do granic możliwości atmosfery, jednak na niewiele się to zdało. W pokoju dalej panowała cisza pełna oczekiwania cisza, przytłaczając mnie jeszcze bardziej.
- Ejj, chłopacy - powiedziałam w końcu. - Moja umowa z Neronem nie obejmowała zapewniania romantycznego towarzystwa żadnemu z was. Radzę wam obu nieco ochłonąć, ewentualnie złożyć wizytę w domu uciech. Ja tu tylko gotuje i mieszkam. Zresztą też tymczasowo.
Żaden z braci nie wyglądał na zadowolonego z mojej odpowiedzi. Nero był wściekły, pewnie dlatego, że Ramzes mu popsuł plany, a ten z kolei wyglądał na nieprzyzwyczajonego do odmowy ze strony dziewczyny, a jego mimika wyrażała urażoną dumę i pewność siebie. Postanowiłam jednak nie mieszać się w ich kłótnie, które pewnie tylko by się zaostrzyły, gdybym któremuś uległa. Nie. Niech załatwiają swoje porachunki między sobą.
- A teraz, jeśli pozwolicie - ponownie przerwałam niezmąconą niczym ciszę w izbie. - Pójdę już spać. Sama. I żeby było dla wszytkich jasne, nie życzę sobie niczyich nocnych wizyt. Dobranoc.
Starałam się mówić najbardziej pewnym tonem, na jaki było mnie stać, choć koniec końcem nie wiem jak mi to wyszło. Wiem tylko, że współlokatorzy pokiwali z niechęcią głowami na znak, iż przyjęli moją decyzję do wiadomości. Obróciłam się więc na pięcie, po czym czmychnęłam po schodach na górę, weszłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi. Nie wiem, co się później działo na dole, ledwo co położyłam się na łożu, a powieki same się zamknęły, zatapiając mnie w głębokim śnie.
<Ramzes? Neron?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz