Na koniec... raczej na początek

Każdy z nas jest pi­sarzem i na­pisze tyl­ko jed­na idealną książkę. Co dzień tworzy no­wy roz­dział. Bo­hater przeżywa wiele przygód, spo­tyka set­ki osób. Ak­cja toczy się od poczęcia po samą śmierć. Ty decydujesz co dzieje się w trakcie.
Pięć Królestw to grupowy blog opowiadający historie pięciu narodów żyjących na pięknych terenach kontynentu Amazji. Dołączając wcielasz się w średniowiecznego mieszkańca tego tajemniczego świata. Przygoda czeka na każdym kroku.
Aby dołączyć musisz:
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.

13 maja 2016

Od Lily - CD. Sygny

To wszystko potoczyło się tak szybko…
Tajemnicza kobieta sprytnie uciekła, zostawiając mnie samą w szoku. Mój umysł przetwarzał w tej chwili całą tę dziwną sytuację. Kobieta miała na celu mnie okraść, ale moje zdradliwe schody powiadomiły o jej obecności, tym samym alarmując mnie, że dzieje się coś podejrzanego.
Wyszłam na korytarz, tym samym przyłapując ją. W tej sytuacji nie miała innego wyjścia, jak tylko uciekać.
Oh dobry Boże, a tak narzekałam na te schody. Wiem teraz, że powinnam je szanować jak rodzoną matkę.
Stałabym tak może dłużej, gdyby nie dźwięki z drugiego piętra. Otworzyłam szeroko oczy, zdając sobie sprawę, co się dzieje.
- Jest w mojej pracowni… - szepnęłam. Uświadamiając sobie ten fakt, zaczęłam pokonywać schody i biec jak najszybciej do izby. Nie! Nie! Nie!
Kiedy wreszcie dotarłam do celu, ona z obrazem pod pachą, wyskoczyła na ulicę.
Podbiegłam do okna i wyjrzałam na zewnątrz.
Tajemnicza złodziejka już znikała w mroku nocy wraz z moim obrazem.
Westchnęłam cicho i odwróciłam się od okna. Wzrok powędrował w kierunku sztalugi, gdzie jeszcze przed chwilą dumnie prezentowało się arcydzieło. Teraz to miejsce świeciło pustkami.
Nie ma sensu za nią biec. To byłoby głupie, a nawet gdybym podjęła się tego i jakimś cudem ją znalazła, nie umiałam bym się bronić.
Dla jednego obrazu szkoda zachodu.
Czułam się jednak sfrustrowana. Ktoś wszedł do mojej pracowni…
Nikt, oprócz mnie, nie postawił nogi w tym pokoju.
Jakby ktoś nadszarpnął moje poczucie intymności.
To uczucie doprowadziło do skrętów w moim żołądku. Ktoś chamsko naruszył mój świat, w którym na co dzień ukrywałam się przed złośliwością ludzi, przed tym co doprowadzało mnie do głębokiego bólu.
Oprócz wtargnięcia w mój świat, wzięła ze sobą jeden z moich obrazów. Świeca w mojej dłoni już zgasła i zrobiło się ciemno.
Zamknęłam tym razem okno, powtórnie zapaliłam świecę i wyglądając jak zjawa, zaczęłam przemierzać korytarz kierując się do sypialni. Wcześniej zabrałam Spartakusa z pracowni, aby nie zostawić go w zamkniętym pomieszczeniu.
Już prawie byłam przy drzwiach do sypialni, kiedy coś zatrzymało mnie. Coś zabłyszczało w mroku.
Mrużąc oczy podeszłam do srebrzystej iskierki i przyjrzałam się temu z bliska.
Był to ręcznie rzeźbiony sztylet.Z trudnością wyciągnęłam go z drewnianej ściany i zaczęłam przewracać go w dłoniach, robiąc przegląd przedmiotu. Niby taki pozorny, a jednak ciekawy.
Zainteresowana przedmiotem znów otworzyłam pracownię, zapaliłam świecę i zasiadłam do stołu.
Wbiłam sztylet w blat stołu i obejrzałam go powtórnie z wszystkich stron.
Spartakus zdziwiony moją z nagła zmienioną decyzją, podreptał do pracowni i wskoczył na stół.
Mam pomysł!
Poderwałam się z krzesła, po czym zaczęłam chodzić po pracowni w tą i z powrotem.
Raz po kilka słoiczków farby, raz po pędzel, raz po płótno.
Czyste, śnieżne płótno już ustawione zostało na sztaludze, a poprzechadzałam się jeszcze chwilkę po pracowni, aby wziąć kilka pędzli.
Nareszcie usiadłam wygodnie na taboreciku i wzięłam ołówek do ręki. Bardzo delikatnie i ostrożnie zaczęłam szkicować pierwsze zarysy mojej wizji.
Chociaż sytuacja, w której obie się znalazłyśmy, nie pozwoliła nam na jakikolwiek dłuższy kontakt wzrokowy to i tak mój umysł zapamiętał każdy możliwy szczegół w jej wyglądzie. Zapamiętałam ją, jakby była moją dawną, starą znajomą.
Dzięki tej tajemniczej złodziejce zyskałam inspirację na następne dzieło. Portret Króla Erica na szaro-srebrzystym koniu poczeka. Tej nocy stworzę coś innego, niż mojej dotychczasowe dzieła.
Delikatnie szkicując, w moim umyśle plątały się pytania i oczywiste fakty.
Po co wzięła obraz? Z pewnością planowała wziąć pieniądze, ale pokrzyżowałam jej plany, to dlaczego jednak i tak wzięła coś z tego domu?
Co ją zmusiło do tego?
Wiadomo też, że robiła to w panice, czas ją gonił jednak jest pewien istotny fakt, którego ona w pośpiechu nie zauważyła.
Obraz chodź wyglądał na skończony tak naprawdę miał jeszcze kilka braków, które tylko bardzo bystre oko może dojrzeć. Na dodatek, obraz zapewne jeszcze dokładnie nie wysechł.
Jest bardzo prawdopodobne, że farby się rozmarzą robiąc z obrazu wielką kolorową plamę.
<Sygna?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz