Na koniec... raczej na początek

Każdy z nas jest pi­sarzem i na­pisze tyl­ko jed­na idealną książkę. Co dzień tworzy no­wy roz­dział. Bo­hater przeżywa wiele przygód, spo­tyka set­ki osób. Ak­cja toczy się od poczęcia po samą śmierć. Ty decydujesz co dzieje się w trakcie.
Pięć Królestw to grupowy blog opowiadający historie pięciu narodów żyjących na pięknych terenach kontynentu Amazji. Dołączając wcielasz się w średniowiecznego mieszkańca tego tajemniczego świata. Przygoda czeka na każdym kroku.
Aby dołączyć musisz:
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.

18 października 2015

Od Anthony'ego - CD. Elisabeth

Zbity z tropu skinąłem głową. Może zaufanie jej było dobrym planem. Całus dał mi więcej motywacji. Miałem już ułożone plany, pewien cel. Musiałem do niego dobrnąć, nawet gdybym miał biec po trupach. Kiedy tylko straż wyprowadziła mnie i wtrąciła spętanego do wozu konnego, spojrzałem przez okienko. Widocznie jednak nie było mi to pisane, bo człowiek, który mnie pilnował siedząc naprzeciw obskurnego pojazdu zasłonił kotarą mój mały widok. Naburmuszyłem się lekko, to nie było nazbyt miłe. Niemniej jednak nie odezwałem się wcale. Może nie chciałem pogarszać sytuacji. Pod koniec drogi zaczęło robić się wyboiście. Na pewno nie znalazłem się na dworze. To było więzienie. Musiałem zaczekać tam na proces sądowy. Kiedy zaprowadzono mnie na miejsce zadrżałem. Miałem dzielić salę z innymi mężczyznami. Wyglądali obleśnie. Brudni, zaniedbani. Trzymający kraty, jakby te miały zaraz zostać im zabrane. Wyłupiaste oczy, ohydne brody, smród unoszący się po pomieszczeniu przyprawiał mnie o wymioty. Przyłożyłem palce do ust i drgnąłem kiedy wepchnięto mnie nagle za kraty. Padłem na ziemię, przez fakt rzucenia mnie tam. Byłem nadal obolały, nadal posiniaczony. Poczułem wzrok nieznajomych na sobie. Gęsia skórka okryła moje ciało. Podniosłem się w miarę prędko i wycofałem się do ściany. Czego chcieli? Odskoczni od nudnej rzeczywistości? Nie wiem. Zaszyłem się w kącie po oddaniu swojej koszulki co jakby to ująć, ugadałem z nimi. Skulony oplótłszy kolana rękoma miałem zamiar przeżyć tak dwa dni. Może przerwy na jedzenie. Głównie stawiałem na sen. Spokój wystarczyłby mi. Cholernie wiało, znikąd. Miałem tylko nadzieję, że czas minie prędko. Jednak zapowiadało się na coś kompletnie odmiennego.  Nocami nie dało się spać. Okropne chrapanie pozbawiało mnie słuchu. Brak jedzenia, bowiem mężczyźni wyjadali wszystko co otrzymywaliśmy. Wyglądało to jak walki psów, albo głupich kogutów. Oni i tak tu zgniją, ewentualnie wybiorą się na spacer do stryczka. Nie mają przyszłości. Ja jeszcze jakąś mam. Obronię się, muszę. Mam dowody, świadka… Uda mi się. Całe godziny spędzałem na dowartościowywaniu siebie, podnoszenia się na duchu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz