Strony

Mieszkańcy

27 maja 2016

Od Reiny - CD. Alli

 - Królowa mówi, że masz pojechać do Armonii i zdać jej później relacje z tego co widziałaś i czego się dowiedziałaś – z sali tronowej zamku Fuego’a wyszedł jeden ze sług królowej. Stałam przed salą i opierałam się właśnie o jedną z kolumn zamku mając ręce skrzyżowane na piersi. Spojrzałam z ukosa na dostojnego mężczyznę stojącego niedaleko mnie. Dopiero teraz dotarło do mnie, jaki rozkaz od królowej mi przekazał.
 - Czy ona na głowę upadła?! – syknęłam w stronę mężczyzny w miarę cicho. No tak, to królowa Fuego’a przecież, więc chyba ten rozkaz jest w miarę normalny, pomyślałam.
 - Cóż, rozkaz to rozkaz i nie powinnaś go kwestionować. Do Armonii jest się trudno dostać, fakt. Ale skoro królowa rozkazuje ci jechać tam, to znaczy, że masz tam jechać – odpowiedział wyniosłym tonem i dodał – Teraz muszę cię opuścić. Posiłek królowej trzeba przynieść – ukłonił się lekko i powędrował w stronę kuchni.
 - Posiłek królowej trzeba przynieść – powiedziałam dziecinnym głosem i z grymasem na twarzy. Sługa odwrócił się spojrzał na mnie zaciekawionym wzrokiem.
 - Coś chciałaś powiedzieć? – odrzekł. Pokręciłam przecząco głową z udawanym szerokim uśmiechem i przymkniętymi oczami. Mężczyzna odchrząkną po czym ruszył dalej w stronę swego celu. Westchnęłam i przewróciłam oczami. Lepszego zadania dla mnie nie miała niż wyprawa do Armonii, naprawdę. Ruszyłam powoli schodami, które prowadziły z pierwszego piętra na sam dół. Po chwili już byłam na dole i otwierałam ogromne drzwi od pałacu. Uderzyło mnie świeże powietrze gór, wokół których był położony zamek. Ludzie pracujący na zamku krzątali się na dziedzińcu. Dało się słyszeć rozmowy i krzyki na siebie. Chłodny wiatr rządził tutaj, a słońce bacznie obserwowało wszystko. Rozejrzałam się po miejscu, po czym poprawił kaptur i pomaszerowałam w stronę bramy zamku by z niego wyjść. Niedaleko stał mój koń – Eletria. Zwierze było głaskane przez jednego ze sług królowej. Wskoczyłam szybko na konia i chwyciłam wodzę dając łydkę, by klacz ruszyła. Koń podniósł głowę i prychnął.
 - Wybacz, ale zaraz mnie szlag jasny trafi. Później ci powiem czemu – szepnęłam do konia, nachylając się lekko do jej uszu. Pomimo tego, że Eletria była tylko zwierzęciem, to rozumiała wszystko co do niej mówiłam. Jedyna bariera do porozmawiania ze mną tkwiła w tym, że konie nie umieją mówić.
 - Otworzyć bramę! – krzyknęłam do strażników. Jeden wyjrzał, by zobaczyć kto o to prosi. Znając moją osobę, pokazał ręką do reszty by podnieśli metalową bramę stworzoną z krat. Kiedy dało się już przejechać, popędziłam Eletrię do kłusa i wyjechałyśmy z zamku.

***

 - Rozumiesz? Do Armonii! Za nim ja tam wjadę to mnie poćwiartują! – krzyknęłam zła leżąc na plecach na koniu. Plecami opierałam się o jej szyję, a nogi miałam za siodłem. Klacz prychnęła i potrząsnęła głową.
 - Ech, a trzeba było zostać przy płatnym mordercy – powiedziałam. Nagle Eletria się zatrzymała i podniosła delikatnie nad ziemia przednie kopyta.
 - Ejże! – rzekłam i przekręciłam się tak, że znów siedziałam w siodle.
 - Co się dzieje? – zapytałam zdziwiona. Zwierze przekręciło delikatnie głowę w moją stronę i zarzuciło łbem. Teraz zrozumiałam o co jej chodziło.
 - Masz rację – powiedziałam, a na mojej twarzy zawitał mój chytry uśmiech, po czym dodałam – Nigdy nie odmawiałam sobie takich przygód. A i teraz może być zabawnie.
 Włożyłam stopy w strzemiona, chwyciłam mocniej wodze i dałam łydkę Eletrii nakazując by ruszyła galopem.
 - Więc i dziś sobie nie odmówię tego! – zaśmiałam się i pochyliłam się lekko do przodu, by koń mógł szybciej biec.
 Trochę czasu mi zajęło dotarcie na granicę Fuego’a i Armonii, ale dotarłam. Westchnęłam głośno i poprawiłam kaptur, który lekko mi się osuną podczas jazdy. Na terenach Armonii stała masa strażników z dość dużym obozem. Strzegli by nikt nie wszedł do królestwa, ani nie wyszedł. W końcu taki rozkaz wydała królowa Armonii. Cóż, ja będę musiała tym panom przeszkodzić w wykonywaniu swego zadania, gdyż ja muszę swoje wykonać. Prześledziłam wzrokiem obóz, po czym podjechałam bliżej strażników, którzy wybudowali niewysoki drewniany mur na tej części granicy.
 - Kim jesteś? – krzyknął do mnie jeden, kiedy podjechałam. Z chytrym uśmiechem wpatrywałam się w szyję konia.
 - Kimś, a ty na pewno nie zasługujesz na to, by poznać mą tożsamość – usłyszałam kilka cichych śmiechów. Z ukosa spojrzałam na mojego rozmówcę, który najwidoczniej był trochę poirytowany mną.
 - Kimkolwiek jesteś i jakiekolwiek masz zamiary, to wiedz jedno – nie przejdziesz tędy, ani żadną inną drogą do Armonii – rzekł stanowczo rycerz.
 - Nie to nie – powiedziałam i zaśmiałam się lekko odjeżdżając.
 - Lecz nie wiesz wszystkiego o moich zamiarach przyjacielu – powiedziałam sama do siebie kiedy trochę odjechałam. Zawróciłam Eletrię i popędziłam ją do galopu. Koń z łatwością się rozpędził i już był przygotowany do skoku przez drewniany mur. Na całe me szczęście, nie był on wysoki. Rycerze już mieli zamiar porozmawiać w spokoju, jednak kiedy mnie zobaczyli, od razu stanęli jak wryci i wyciągnęli po chwili miecze.
 - Uwaga! – krzyknęło kilku z nich, na co reszta spojrzała na mnie i zrobiła to co oni. Zaśmiałam się. Eletria już leciała nad murem i z gracją wylądowała po drugiej stronie, ruszając ponownie galopem uciekając od straży.
 - Na razie panowie! – krzyknęła za siebie i dodałam łydkę Eletrii, by ruszyła szybciej. Po chwili usłyszałam za sobą stukot końskich kopyt. Spojrzałam za siebie i dostrzegłam siedem mężczyzn na koniach ubranych w zbroje. Rzecz jasna zmierzali w moim kierunku. Ucieczka mi nic nie da, nawet jak im z oczu zejdę, to łatwiej im będzie mnie wytropić. A jak się ich pozbędę na razie, to już tak szybko mnie nie znajdą. Wstrzymałam trochę mojego wierzchowca, by zaczął wolniej galopować. Chciałam, by choć trójka z rycerzy mnie dogoniła, lecz dwójka z nich wysunęła się na przód i popędzili konie do szybszego biegu, by do mnie dotarły. Po chwili jeden galopował po mojej prawej stronie, a drugi po lewej.
- Jak leci? – uśmiechnęłam się szeroko do nich po czym puściłam wodzę i podsunęłam je bardziej pod siodło. Wyjęła nogi ze strzemion i usiadłam bokiem. Oparłam się rękoma o siodło i podniosłam nogi do góry, kopiąc mocno w bok jednego z mężczyzn. Byli na tyle blisko mnie, że bez problemu udało mi się go zrzucić z siodła. Pomogło mi też to, że niezły kawałek zbroi miał na sobie. Potem odwróciłam się do drugiego i załatwiłam go tak samo, choć ten szybciej przewidział mój ruch niż tamten, ale udało mi się go zwalić z siodła. Usiadłam znów w siodle i spojrzałam za siebie. Jeszcze piątka. Jednak pomimo tego, że jechałam w miarę wolno galopem, to tamci nie mogli mnie dogonić. Cóż, może to tylko dla mnie był wolny galop. Zatrzymałam wiec konia i chwyciłam w rękę moją broń.
 - Niestety, wy nie wykazaliście się dobiegnięciem do mnie, więc może załatwmy to bronią – rzekłam z błyskiem w oku. Rycerze do mnie dojechali i wyciągnęli swoje miecze. Dwójkę zabiłam, resztę po prostu zrzuciłam z siodła, jednak od tak ich nie zostawiłam. Szybko rzuciłam moja bronią w nogę jednego, bez pudła. Zawył głośno i złapał się za nogę. Zeskoczyłam z konia i wyjęłam ostrze, na co znów zawył z bólu. Pozostała dwójka, która spadła z siodła biegła już do mnie, jednak jednego potraktowałam tak samo jak pierwszego, a drugiemu rzuciłam dwa małe nożyki również w nogę, w końcu nie mogłam pozwolić by za szybko mnie dogonili. Ostrożnie, by nie zostać złapaną za rękę, wyjęłam szybko moją broń, podobnie zrobiłam z nożykami, na szczęście żaden mnie nie złapał, choć próbowali. Wsiadłam znów na konia.
 - Do zobaczenia panowie, miłego leczenia ran – zaśmiałam się i odjechałam od nich. Rzuciłam szybkie spojrzenie na miejsce, gdzie pokonałam pierwszą dwójkę. Leżeli nieprzytomni, widać upadek z konia w galopie nosząc na sobie taką zbroję nie był za przyjemny. Uśmiechnęłam się i ruszyłam dalej. O ile się orientowałam, to w tamtą stronę było jedno z miast Armonii – Miasto Harmonii. Chyba powinnam odwiedzić to miejsce. Choć pewnie niedługo nie będę tam pożądanym gościem. Straże z granicy pewnie powiadomią w królestwie o obecności intruza na ich terenach. Co raczej nie zmieni faktu, że będę przesiadywać na dachach budynków. Będę musiała tylko być trochę bardziej ostrożna na ulicach, ale i tak zawsze uważam by nikt mnie nie wyczaił.

***

 Na reszcie dotarłam do ów miasta. O dziwo, nikogo nie spotkałam na mojej drodze, na całe moje szczęście. Kiedy usłyszałam już głosy przechodniów, wiedziałam, że jestem koło miasta. W końcu je ujrzałam. Drewniane budynki, kamienne ścieżki i radosne rozmowy mieszkańców. Tak, to Miasto Harmonii.Powiedziałam Eletrii, by chodziła gdzieś w okolicach miasta, ale nie za blisko. Klacz się posłuchała, po czym odbiegła ode mnie. Westchnęłam, po czym odwróciłam się w stronę miasta. Nie miało żadnego ogrodzenia, więc bez problemu wspięłam się na dach pierwszego lepszego budynku. Rozejrzałam się wokół i nasłuchiwałam skąd pochodzą najgłośniejsze krzyki. Chciałam dotrzeć na targ, tam czegoś więcej bym się pewnie dowiedziała. Miałam przynajmniej taką nadzieję. Po chwili wyłapałam największe skupisko krzyków i ruszyłam w tamtą stronę. Po jakiś dziesięciu minutach byłam już na jednym z dachów budynku, który obok siebie miał targ. Rozejrzałam się po miejscu i uśmiechnęłam się chytrze, jak to ja. Przeskoczyłam na drugi dach, by być bliżej i przysiadłam na nim przyglądając się kupującym jak i samym kupcom. Większość była ubrana w zwykłe ubrania, poobdzierane, przetarte czy z łatami.
 - Od nich raczej dużo się nie dowiem – westchnęłam, lecz nagle dostrzegłam pewną kobietę wyróżniającą się z tłumu. Nosiła bardzo schludne ubranie, włosy miała poukładane, a dostojny chód i wyprostowana sylwetka wskazywało na to, że pracuje gdzieś na zamku. Za to od niej już chyba więcej usłyszę. Jeśli moje podejrzenia są prawdziwe, to nikt innych mi chyba więcej nie powie, niż sama służba królewska. Na razie postanowiłam ją śledzić. Na targu kupiła truskawki i chyba coś jeszcze, nie wiem, za bardzo mnie to nie interesowało. Później jednak miałam szansę na rozmowę. Dziewczyna opuściła teren targu z zakupami i ruszyła przed siebie. Nadal biegnąc po dachach za nią dotarłam do postoju dla koni, gdzie zwykle w mieście je się na chwilę przywiązywało. Kobieta zabrała z tamtąd czarno-białego wierzchowca i wyjechała powoli z miasta. Zaraz po tym jak opuściła zabudowania, zeskoczyłam z budynku i zagwizdałam, kiedy kobieta oddaliła się na swym koniu. Po chwili Eletria pasąca się niedaleko, podbiegła do mnie. Szybko wsiadłam na zwierze i popędziłam je do galopu. Kobieta, którą śledziłam nie odjechała daleko, więc bez problemu dogoniłam ją. Słysząc stukot końskich kopyt, dziewczyna odwróciła się by zobaczyć źródło odgłosu, jednak po chwili stanęłam przed jej koniem. Rumak się zatrzymał i prychną potrząsając łbem. Kobieta odwróciła głowę w moją stronę i z lekkim zdziwieniem zlustrowała mnie wzrokiem.
 - Kim jesteś? – zapytała ze spokojem w głosie.
 - O, no błagam! Wymyślcie lepsze pytanie – powiedziałam znudzona i dodałam – Moje imię ci do szczęścia nie jest potrzebne, naprawdę. Ja chcę tylko trochę porozmawiać z tobą o Armonii, później ja pójdę swoją drogą, ty swoją. Rzesz jasna, trochę piętników mogę ci do sakiewki dorzucić za informacje. To jak będzie? – powiedziałam, a z mojej twarzy nie schodził chytry uśmiech.


<Allia? Takie se to opowiadanie, ale następne będą lepsze xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz