Strony

Mieszkańcy

12 grudnia 2015

Od Namidy

Kiedy wstałam w moim pokoju panował mrok. W oddali dało się słyszeć ciche bębnienie. Pada deszcz. Wstałam z łóżka, wiedząc, że i tak już nie zasnę i podeszłam do okna. Uchyliłam je delikatnie, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Wtem cały pokój rozświetlił błysk. Odskoczyłam z przerażeniem od okna. Burza. Trzęsącymi się dłońmi szybko zamknęłam okno i czym prędzej weszłam pod kołdrę. Od zawsze się bałam burzy, ale kiedy wydarzył się... wypadek z udziałem moim i mojej mocy nienawidzę jej jeszcze bardziej. Wiąże się z nią tyle bolesnych wspomnień. Kto by pomyślał, że takie zjawisko może wywołać tyle emocji, tyle wspomnień, które bolą, które czuję jak prawdziwy, fizyczny ból.

Do świtu nie zmrużyłam oka. Próbowałam zasnąć, lecz moje próby spełzły na niczym. Im bardziej się starałam zapaść w błogi sen, tym bardziej rozbudzona się czułam. Burza zakończyła się jakąś godzinę temu, ale dopiero teraz mam odwagę wstać. Spoglądam w kierunku okna, które ukazuje mi świat, który dopiero budzi się do życia, jakby niewzruszony upiornym deszczem.
Westchnęłam ciężko. Czułam się źle, samotna i przybita. Czy naprawdę jedna burza może mieć aż taki wpływ na uczucia? Przechadzam się po pokoju, aby pozbyć się ostatnich resztek wspomnień. Jedyne, czego nie udaje mi się usunąć, to kujący ból w sercu. Muszę się koniecznie czymś zająć.
Tak więc po porannych przygotowaniach spakowałam łuk z kołczanem w którym znajdowały się dwa tuziny strzał, katanę, którą przewiesiłam przez pas oraz kilka kartek. Zapisałam na nich słowa kilku piosenek, nad którymi obecnie pracuję. Tylko w muzyce znajduję zapomnienia. Mam nadzieję, że i teraz mi pomoże.

Nieśpiesznym krokiem dotarłam do stajni. Tam radosnym rżeniem przywitała mnie Aria. Pogłaskałam ją i wypuściłam z boksu.
- Witaj, mała - uśmiecham się blado.
Klacz zauważa mój kiepski nastrój i pokrzepiająco trąca mnie pyszczkiem.
- To nic takiego - szepczę.
Czym prędzej ją osiodłałam, aby na nikogo nie wpaść i wyprowadziłam ze stajni. Sprawdziłam raz jeszcze czy wszystko jest dobrze pozapinane i dosiadłam ją. Udałyśmy się w kierunku lasu. Miejsca, w którym powinnam być sama. Chcę być sama, choć czasami pragnę bliskości innej osoby, lecz się do tego nie przyznam. Pojedyncza łza spływa mi po policzku. Ocieram ją wierzchem dłoni, sfrustrowana.

Pędzę galopem pomiędzy drzewami. Chcę być jak najdalej od wszystkiego. Zatrzymuję się dopiero na niewielkiej polance. Tam zsiadam z Arii, zdejmuję jej siodło i puszczam, aby pasła się niedaleko. Sama siadam pod najbliższym drzewem i skrywam się w jego cieniu. Wyjmuję swoje notatki z piosenkami i zaczynam śpiewać, aby dopracować je i pozbyć się ewentualnych niedoskonałości.
Od czasu do czasu w przerwach między kolejnymi piosenkami rozglądam się niespokojna dookoła. Nie wiem czemu, ale mam dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, co jest niedorzeczne, ponieważ nikogo tu nie ma. Chyba.
Potrząsam głową. Na pewno tu nikogo nie ma. To niemożliwe żebym rozproszyła się na tyle, że nie usłyszałam żadnego dźwięku oznaczającego zbliżającą się osobę. A może jednak? Nie chciałabym, aby ktoś usłyszał jak śpiewam...
Raz jeszcze potrząsam głową, aby pozbyć się niepotrzebnych myśli, biorę do ręki kolejną kartkę i zaczynam śpiewać zatracając się w słowach. Lecz nie pozbyłam się do końca uczucia, iż nie jestem tu sama.

<Ktoś chętny, aby kontynuować ?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz