Strony

Mieszkańcy

11 września 2015

Od Nastii - CD. Wintera

Co za tupet! Ten facet chyba myśli, że jestem głupia. Lub przesądna. Możliwe, że i to i to. Szczerze powiedziawszy ujrzałam w jego oczach ból. Ale psychiczny… Słyszałam jak Mystery mu groziła. Przez chwilę miałam zamiar wybuchnąć śmiechem, ale potem zobaczyłam, że chyba mężczyzna to rozumie. To mi zaimponowało. Może nareszcie ktoś nie uznałby mnie za wariatkę. Po dłuższym namyśle skierowałam klacz w stronę domu. Co prawda z początku miałam ochotę na dłuższą przejażdżkę, ale zrobiłam się potwornie głodna, a nie miałam ochoty na trawę. Ruszyłam kłusem. Złote słońce rzucało promienie na ziemię. Powietrze było rześkie. Przeszły mnie ciarki. Moja cienka sukienka nie nadaje się na jesienne wieczory. Popędziłam klacz do wolnego galopu. Lepiej się NIE przeziębić. Gdy tylko nakarmiłam i pogadałam z klaczą, poszłam do domu. Tam zrobiłam sobie ciepły napój i zjadłam trochę warzyw. Potem umyłam się i poszłam spać. Niewiele miałam do roboty.
*
Z samego rana wstałam, aby nakarmić konia. Następnie załatwiłam wszystkie nudne poranne sprawy. Usiadłam na drewnianym krześle. Na dworze nie było zbyt ciepło i zastanawiałam się, co mogę porobić. Co chwila korony drzew uginały się na wietrze. Po dłuższym zastanowieniu postanowiłam, że ponownie wybiorę się do Sekretnej Dżungli, ale tym razem, jako koń. Powiadomiłam o tym Mystery, a potem zmieniłam się w moją ulubioną formę, czyli oczywiście konia. Z początku stępem, potem kłusem ponownie trafiłam do Dżungli. Spojrzałam w niebo. Wszystko wskazywało na to, że zaraz zacznie padać. Puściłam się wolnym galopem, ale już po kilku metrach zatrzymałam się z wślizgiem. Uniosłam głowę do góry. Co?! Znów ten facet. Zachowam formę konia. Zobaczymy, co się stanie. Postawna sylwetka już po chwili wyłoniła się zza drzew. Bacznie się mu przyglądałam w każdym momencie gotowa do ucieczki.
-Witaj- odparł mężczyzna zbliżając się do mnie.
Cofnęłam się dwa kroki i położyłam uszy po sobie. Nagle przez głowę przemknęła mi pewna myśl. Będę udawać potulnego konika, a gdy on na mnie wsiądzie… BUM! Zło wcielone. Postawiłam, więc uszy z zaciekawieniem i zbliżyłam się do niego ufnie. Wyraźnie zaskoczony moją zmianą zachowania mężczyzna pogłaskał mnie po jedwabistej strzałce. Parsknęłam i trąciłam go lekko pyskiem w ramię. W środku wszystko wymiotowało, ale chęć zabawy była zbyt pociągająca. Zastanawiałam się chwilę jak by go skłonić do tego, aby wsiadł na mój grzbiet. Przypomniało mi się, iż ów osobnik rozumie mowę zwierząt. Zarżałam, więc:
„Wsiądź na mnie!”
-No, dobrze…- odparł niepewnie.
Mężczyzna podszedł do mnie i wskoczył na grzbiet. Natychmiast ruszyłam pełnym galopem przed siebie. Widać było, że źle nie jeździł, ale gdy tylko bryknęłam kilka razy facet wylądował na ziemi. Kłusowałam dookoła niego z podniesionym ogonem.
„Ha-ha! Łyso?!” parsknęłam.
-Dobra, dobra. Pokaż swoją prawdziwą formę.- odparł ze złośliwym uśmiechem.
W sumie? Czemu nie? Zmieniłam się z powrotem. Szczęka odparła mężczyźnie do samej ziemi, a ja uśmiechnęłam się z triumfem. Podeszłam do niego wolno i wyciągnęłam rękę.
-Nastia.- odparłam ciągle ze złośliwym uśmiechem.

[Winter? BW ;-;]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz