W karczmie odbywała się ożywiona rozgrywka hazardowa, w której brało udział sześciu mężczyzn. Na stole leżały karty, kufle piwa, niedopałki cygar i pieniądze - w różnej formie - od monet, przez jakieś marne kamienie, po biżuterię i złote zęby. Cień stwierdził, że to wyglądało niezwykle obrzydliwie, jednak nie pogardził propozycją zarobieniu trochę grosza w grze pokera. Podczas gdy jego sąsiad, imieniem Borda, z prawej wychwalał swój łup, który zdobył w poprzedniej rozgrywce, mężczyzna odgarnął niesforne kosmyki z oczu i przyglądał się z kamiennym wyrazem twarzy współzawodnikom. Zauważył, że rozdający bacznie się mu przygląda, jednak gdy ich spojrzenia się spotkały, odwrócił wzrok i położył kolejną kartę. Na blacie wyłożone były kolejno karty: as karo, król trefl, siódemka trefl i dwójka kier.
Cień pozostawał niewzruszony na te karty, jak to powinno być w tej grze. Mógł sobie pozwolić jedynie na teatralne ciężkie westchnienie i udawany tęskny wzrok na stawkę, jaki wystawił rozśpiewany bard, imieniem Jan. Słyszał o nim. Ponoć miał niezłe zatargi z kupcami z Królestwa Tierra'y, przez co stracił niemało złota, które zarobił zdzierając sobie gardło, w jednej z knajpek na granicy. Kapelusik z niebieskim piórem i ten zakręcony wąsik... Był na 90% pewny, że to był on.
Jan miał w oczach zbytnią pewność siebie, w jego oczach niemal można było zobaczyć, jak marzy o przywłaszczeniu sobie kilku kamieni szlachetnych, które już na pierwszy rzut oka wydały się Cieniowi lipne, choć nadal miały niemałą wartość. Oprócz nich na stole było jeszcze sporo złotych monet, kilka srebrników, czyjś złoty ząb, świstek z banku, jako zaświadczenie o odebranie całkiem pokaźnej sumki, którą miał przegrać zaraz niewinnie wyglądający młodzieniec, na oko młodszy od niego o jakąś dekadę. Niewątpliwie był to syn mającej niedaleko posiadłość rodziny szlacheckiej... "Gritynów", przypomniał sobie po kilku sekundach nazwę. Słyszał, że nie przepadali za hazardem, jednak nietrudno było upić młodzika i przekonać go do gry. Zastanawiał się teraz, który to był taki mądry i sprytny zarazem...
Stawka za dwa kamienie pochłonęła około 5 złotych monet na głowę. Ku zdziwieniu Cienia, wszyscy sprawdzili karty, nawet młody szlachcic, który już na pierwszy rzut oka był zniechęcony do swoich kart.
- Co, Alexie? - zapytał go Borda. Cuchnął alkoholem, jak wszystko wokół - Nie uda się tym razem, co?
- Szczęście mi nie dopisuje przyjacielu - powiedział z udawanym rozbawieniem. - Postawiłem jednak tyle, że nie ma sensu, abym się teraz wycofał. Patrz, jaki zaciesz ma grajek - wskazał ruchem głowy Jana.
Borda pokiwał głową.
- Taa, on na pewno coś ma i to nie jest byle co - przyznał, jako ostatni sprawdzając stawkę.
Wystawiający, staruszek o mizernym wyglądzie, chociaż w całkiem eleganckich ubraniach wystawił kolejną kartę. Z gardła Jana wyrwał się niemy okrzyk zwycięstwa. Cień zastanowił się żartem, z czego może się tak cieszyć człowiek, który właśnie zobaczył asa trefl. Innym także się zaświeciły oczy, jednak nie Cieniowi ani młodzieńcowi, który był w takim stanie, że ledwie ogarniał, gdzie się znajduje i na czym polega gra w pokera.
- No to pies pogrzebany - powiedział hodowca koni pobliskiej stadniny, Hector, który wszedł do gry z najmniejszą stawką - Pas!
- Ja też - za śladem sąsiada poszedł jego brat, Aaron, obawiając się, że Jan postawi jeszcze więcej. Nie mylili się, Postawił wszystko, co mu zostało, a zatem trzy złote monety.
Szlachcic także spasował, nie mając już nic, choć pewnie nie zorientował się, że mógł postawić nawet swojego buta, aby móc ciągnąć dalej swoją porażkę. Gdyby wiedział, zapewne by to zrobił.
Borga także pokręcił głową, odkładając karty. Stracił dużo, jednak nie wszystko.
- To jest chore - skomentował tylko, odchodząc od stołu i wołając po nowy kufel piwa.
- No, Alexie? - zaśmiał się Jan - Wejdzie pan, czy zostawi mi wszystko?
Na twarzy Cienia pojawił się cień uśmiechu.
- Bardzo chciałbyś te pieniądze, czyż nie, śpiewaku? Długi? Czy brak ci pieniędzy na dziwki?
- Graj pan! - zdenerwował się na niego bard. Jego ręce drżały, nie mogąc doczekać się, aż odwrócą karty.
Spojrzał w oczy Jana, starając się go rozszyfrować. Zauważył, jak ucieka wzrokiem. Szybko w pamięci przeanalizował jego posunięcia podczas tej rundy. Nagle doznał olśnienia.
- Pokazuj karty - syknął, rzucając trzy złote monety na stół. Został mu jeden ostatni srebrnik. Ryzyko, że tylko ten srebrnik mu zostanie było wielkie. Jednak takie same szanse miał na zwycięstwo.
Jan uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Myślałeś, że blefuję, co? Ha! Dobre sobie, Alexie! - odwrócił karty. Bracia ze stadniny zagwizdali w podziwie. As pik w zestawie dwóch kart był rzeczywiście "asem w rękawie" Jana.
- Trójka asów... - jęknął Aaron - Ładnie.
Do karczmy wszedł w tym samym momencie ktoś, kto wyglądał na człowieka ze straży. Jego odznaka podpowiadała, że miał rangę kapitana. Nie uszedł uwadze Cienia, choć zerknął na niego tylko raz.
- "As w rękawie" to pojęcie względne, nie sądzisz? Może być dosłowne i metaforyczne. Myślisz, że takie szczęście wystarczy, śpiewaku?
- Nie graj słowami, tylko pokazuj karty, tchórzu! - warknął, już garnąc się do zebrania kosztowności.
- Nie jestem tchórzem, a jedynie buduję napięcie. - wzruszył ramionami - As jest dobry, jednak z pewnością słyszałeś powiedzenie "Co dwie głowy... - odwrócił pierwszą kartę. Był to as kier. Postacie nad stołem zamarły - ...to nie jedna".
Z gardła barda wydostało się obrzydliwe przekleństwo, gdy Cień odkrył drugą kartę.
Był to król kier.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz