Nocą świat jest piękny. Niebo usiane srebrzystymi gwiazdami, a na ich czele biały księżyc rzucający lodowate światło.
Przebywam w swojej ukochanej pracowni. Ubrana tylko w koszulę nocną, boso, siedząc wygodnie na małym taboreciku przy sztaludze. W prawej ręce trzymam pędzel a w lewej paletę. Dłonie ubrudzone różnymi kolorami farby, na policzku trochę zieleni, a nad brwią plama błękitu.
Na stole, gdzie walało się pełno papierów, skulony w puchatą kulkę zasypia mój koci przyjaciel.
Obraz, który tej nocy namaluje będzie przedstawiać sad, w nim ojca i dwóch młodych chłopców.
Praca ta ukazywać będzie więzi rodzinne i przyjemną dla oka scenę. U obserwatora będzie miała rozbudzić wzruszenie, ma poczuć spokój ducha i relaks a za razem zachwyt.
- Ojciec będzie już w nie młodym wieku…- mamroczę do siebie, kiedy staranie poprawiam ciemniejszymi odcieniami szczupłą sylwetkę ojca. Będzie pochylał się ku leżącym w trawie owocom.
Jeden z synów będzie stał obok i trzymał wiklinowy koszyk, a drugi chłopiec ma stać trochę dalej, wpatrując się w rozchmurzone niebo. Dominować będzie tutaj zieleń, brąz oraz pomarańcz.
- Cóż, drogi Spartakusie – mówię cicho do kota. – scena ta może nie przedstawia prawdziwej, męskiej pracy, jednak coś w sobie ma…
Kot ziewnął tylko i przeciągnął się, po czym wrócił do spania. Teraz zanurzam włosie pędzla w zielonej farbie i przejeżdżam po płótnie, aby poprawić kolor liści.
Dokoła pali się kilka świec, których pasma światełek daje mi możliwość widzenia. Poprawiam mniejszym pędzlem maciupeńkie kontury. Niektórzy może uważaliby to za stratę czasu, ale dla mnie liczy się każdy najmniejszy szczegół. Im więcej włożę w pracę starań, tym będzie piękniejsza.
Obraz ma zachwycać i wzbudzać przeróżne emocje w obserwatorze. Nie zrażać.
Nie przerywam pracy, jednak nagle silny podmuch wiatru wpada do środka zdmuchując palące się świece. W powietrzu unosi się zapach żarzącego się knota. Cała pracowania okryła się ciemnościami.
Na wietrze unosi się prześcieradło, którym zakryłam okno aby nikt nie miał możliwości zajrzeć do środka i mnie obserwować. Miejsce, w którym czuję się zawsze bezpieczna wygląda jak czarna otchłań śmierci. Po krótkiej chwili na korytarzu słychać kroki i skrzypnięcie desek.
Zamarłam…
Czuję, jak serce przyśpiesza rytm bicia, zaś kropelki potu spływają po skroni. Koszula nocna klei się do pleców, a kiedy próbuję wstać nogi zachowują się, jakby były pod wpływem silnego paraliżu.
Niezdarnie podchodzę do stołu i zapalam jedną świecę, po czym biorę ją do ręki. Czyżby ktoś włamał się do mojego mieszkania? Jeśli tak to kto i dlaczego?
A może zwariowałam i zaczynam mieć zwidy, lub to po prostu z powodu przemęczenia?
Podchodzę do drzwi i niepewnie chwytam za klamkę. Serce podskakuje do gardła, a włosy jeżą mi się na głowie. Ciało przechodzą dreszczyki grozy.
Naturalnie, że czuję strach, jednak jestem też podekscytowana, jak to się potoczy.
Drzwi uchylają się z cichym skrzypnięciem i wychodzę niepewnie na korytarz. Czuję się jak sarna, będąca na celowniku ostrego grotu strzały.
- Jest tu ktoś? – szepczę, oświetlając przy tym każdy okryty mrokiem zakątek. Nagle w odpowiedzi dostaję skrzypnięcie schodów. Wzrok kieruje się w tą stronę i dostrzegam czarną sylwetkę. Kieruję pasmo światła na czarną masę, aby wreszcie spojrzeć w oczy nieprzyjaciela.
Mrużąc oczy wpatruję się w twarz nie proszonego gościa. Lodowate spojrzenie wzbudza we mnie nagłe fale paraliżującego strachu.
Ależ Lily… zachowaj spokój ducha. Nie okazuj strachu bo inaczej przegrasz…
- Kim jesteś? – pytam wreszcie ściszonym głosem.
<ktoś?>
Ja mogę spróbować, jeśli wreszcie skończę formularz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~~ Złodziej Losu
Mam wrażenie ze juz z rok piszesz ten form
UsuńCo prawda większość formularza jest już skończona, jednak trzeba zadbać jeszcze o gramatykę i stylistykę.
Usuń