Strony

Mieszkańcy

2 stycznia 2016

Od Wintera - CD. Daenerys

- Myślę, że poradzą sobie sami. Kilka dni nie zrobi różnicy. Mój wuj na pewno coś wymyśli - wyjaśniła dziewczyna i zerknęła na leżący przed nią talerz. Leżący na nim kawałek sera był przeznaczony dla mysz polnych, które często zaglądały do mojego domu, ale skąd ona to mogła wiedzieć?
Patrzenie na jej zdegustowaną i zrezygnowaną minę było w pewien sposób zabawne.
- Świetnie - powiedziałem, zabierając talerz. Spojrzała na mnie, szeroko otwartymi oczami, na co ja tylko się uśmiechnąłem. - Odprowadzę cię, jak daleko będę mógł, ale po drodze musimy zatrzymać się w mieście.
- Nie musisz tego robić. Pomogłeś mi, ale teraz już poradzę sobie sama.
- Nie masz konia, na którym mogłabyś dojechać do swojego królestwa. Nie znasz okolicy i nawet nie wiesz, w którą stronę iść, by dotrzeć do miasta - wytłumaczyłem, powstrzymując się od kolejnego uśmiechu. Jako zwykła, bezbronna kobieta, była całkiem urocza. - Beze mnie, co najwyżej zgubisz się w lesie.
Nic więcej już nie powiedziała, więc ruszyłem do paleniska, by przynieść dziewczynie prawdziwe śniadanie. Już po chwili pochylałem się nad nią, lekko muskając jej policzek ustami, kładąc na stole talerz ze świeżą owsianką i dużą ilością leśnych owoców. Nie było to to samo, co zapewne jadała na zamku, ale zawsze lepsze od kawałka sera. Nie poruszyła się, gdy jej dotknąłem, wręcz skamieniała, co tylko bardziej mnie rozbawiło. Pod maską damy z wyższych sfer, kryła się dziewczyna taka jak wszystkie inne.
- Jedz szybko - wyszeptałem i wyszedłem przed dom, a Saba razem ze mną.
Przygotowanie Tańczącego liścia zajęło mi niewiele czasu. Już wcześniej przygotowałem wszystko, co było potrzebne do drogi, czekając tylko na decyzję dziewczyny.
Denerwowałem się, co skutecznie wypominała mi wilczyca. Nigdy wcześniej nie wyjeżdżałem poza granice królestwa, ale to był ekscytujący rodzaj strachu. Widziałem już smoka, jakie inne stworzenia czekały na mnie w Królestwie Fuego'a?
Gdy dziewczyna w końcu wyszła, była gotowa do dalszej dyskusji o mojej obecności przy niej. Widziałem, że już szykuje się do wypowiedzenia kolejnych argumentów, gdy chwyciłem ją w biodrach i posadziłem na grzbiecie konia. Na plecach upiąłem dwa zakrzywione miecze i usiadłem tuż za dziewczyną.
- Bierzesz broń? - spytała niepewnie, na co ja tylko skinąłem głową. Coś do obrony zawsze mogło się przydać, zwłaszcza bliżej granicy z Fuego'a. Ruszyliśmy przez las, zostawiając wilczycę i mój dom za sobą.

Senlin było największym miastem, jakie dane mi było widzieć, a było jednym z mniejszych w Królestwie Tierra'y. To tam się wychowałem i znałem prawie każdą uliczkę tego magicznego miejsca. Bo miasto było magiczne na swój prosty sposób. Miałem jednak przeczucie, że ktoś taki jak Daenerys - kronikarz na zamku, mieszkanka Miasta Ognia, nie będzie tego dostrzegać. Więc omijałem to wszystko, co mogłoby się wydawać jej dziwne i osobliwe.
Prowadziłem Tańczącego Liścia, z dziewczyną na grzbiecie wąskimi uliczkami, ciesząc się z niezmienności tego miejsca.
Zaprowadziłem Daenerys do domu mojej siostry. Gdy weszliśmy do środka, uderzyła nas woń cudownie przygotowanego obiadu.
- Zostawię cię tutaj - powiedziałem dziewczynie, przyglądając się jej twarzy. Wodziła wzrokiem po wszystkim, co znajdowało się w pomieszczeniu, jakby pierwszy raz widziała je na oczy. - Moja siostra da ci ubranie bardziej odpowiednie na tę podróż.
Po tych słowach od razu skierowała swój wzrok z powrotem na mnie.
- Co jest nie tak z moją suknią? - naburmuszyła się, na co ja znów się uśmiechnąłem, zerkając na rozcięcie jej dekoltu.
- Jest cudowna - przyznałem. - Ale trochę zbyt rzucająca się w oczy. Jeśli będziesz tak wyglądać, ktoś w końcu zechce nas zatrzymać, a tobie przecież zależy na czasie, prawda?
Niechętnie się zgodziła i poszła wraz z moją siostrą na górne piętro domu, a ja wyruszyłem na poszukiwania drugiego konia.

<Daenerys?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz