Wesołych Świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego Nowego Roku życzy załoga Pięciu Królestw!
Strony
▼
Mieszkańcy
▼
24 grudnia 2015
23 grudnia 2015
Od Sygny - CD. Nerona
Ton głosu mężczyzny był mocny i biła z niego pewność siebie, więc postanowiłam posłuchać się go i zamilkłam wedle jego rozkazu. Piechur podszedł z powrotem do swojego wierzchowca i bezceremonialnie przerzucił mnie przez grzbiet karego ogiera, po czym przywiązał mnie do niego.
- Ałć - syknęłam przy jednym z mocniejszych szarpnięć sznurem.
- Coś się może księżniczce nie podoba? - warknął nieznajomy, jeszcze mocniej zacieśniając więzy, z satysfakcją wymalowaną na twarzy.
Przestałam się odzywać, i zwisałam przywiązania do grzbietu kopytnego, robiąc naburmuszoną minę. Po upewnieniu się, że supły są wystarczająco silne, chłopak także wsiadł na konia, i dał mu z miejsca silny sygnał do galopu. Ruszyliśmy, a z moich przypuszczań wynikało, że zmierzamy najprawdopodobniej w stronę Miasta Ognia. Wiał silny wiatr zwiastując nadchodzącą zimę, a ja obserwowałam jak rozwiewa moje blond włosy, zwisające luzem w dół. Wisząc na grzbiecie cwałującego konia miałam przepiękny widok na jego kare kopyta, rozchlapujące błotnistą ziemię przy każdym kroku.
Po jakiejś godzinie jazdy, zaczynałam robić się głodna. Jednak przed bramę Miasta wjeżdżaliśmy dopiero jakieś pół dnia później. Rycerz zwolnił konia do żwawego stępa. Była to dla mnie niepowtarzalna okazja podziwiania miejscowości zwisając związana z grzbietu wierzchowca. Jechaliśmy krętymi uliczkami, między tłumem ludności Fuego'a. Na ścianie jednego z budynków ujrzałam słusznej wielkości własną podobiznę. Mijając ją, przyjrzałam się ogłoszeniu.
- Myślisz, że gdybym sama stawiła się przed Królem, to dostałabym nagrodę za dostarczenie siebie? - zapytałam, kiedy moją uwagę jak zwykle najbardziej zainteresował wyraz NAGRODA, jednak jeździec najprawdopodobniej tego nie usłyszał, gdyż nie doczekałam się odpowiedzi.
Zmierzchało już od jakiegoś czasu. Mój porywacz skierował konia w stronę większego domu na obrzeżach Miasta Ognia, po czym zszedł z niego i wprowadził ogiera do przydomowej stajni.
Gdy znaleźliśmy się w boksie, piechur rozsiodłał swego rumaka, po czym udał się w kierunku wyjścia.
- Hej, a ja to co?! - w pierwszym odruchu krzyknęłam marudnie, motywowana coraz większym głodem, zmęczeniem i uporczywym bólem pleców, spowodowanym długą jazdą w takiej pozycji, jednak zaraz ugryzłam się w język. W mojej głowie narodził się przebiegły plan ucieczki z wykorzystaniem mojej mocy, kiedy tylko mężczyzna wyszedłby ze stajni. Zacisnęłam kciuki z nadzieją, że nie usłyszał pytania.
- Ałć - syknęłam przy jednym z mocniejszych szarpnięć sznurem.
- Coś się może księżniczce nie podoba? - warknął nieznajomy, jeszcze mocniej zacieśniając więzy, z satysfakcją wymalowaną na twarzy.
Przestałam się odzywać, i zwisałam przywiązania do grzbietu kopytnego, robiąc naburmuszoną minę. Po upewnieniu się, że supły są wystarczająco silne, chłopak także wsiadł na konia, i dał mu z miejsca silny sygnał do galopu. Ruszyliśmy, a z moich przypuszczań wynikało, że zmierzamy najprawdopodobniej w stronę Miasta Ognia. Wiał silny wiatr zwiastując nadchodzącą zimę, a ja obserwowałam jak rozwiewa moje blond włosy, zwisające luzem w dół. Wisząc na grzbiecie cwałującego konia miałam przepiękny widok na jego kare kopyta, rozchlapujące błotnistą ziemię przy każdym kroku.
Po jakiejś godzinie jazdy, zaczynałam robić się głodna. Jednak przed bramę Miasta wjeżdżaliśmy dopiero jakieś pół dnia później. Rycerz zwolnił konia do żwawego stępa. Była to dla mnie niepowtarzalna okazja podziwiania miejscowości zwisając związana z grzbietu wierzchowca. Jechaliśmy krętymi uliczkami, między tłumem ludności Fuego'a. Na ścianie jednego z budynków ujrzałam słusznej wielkości własną podobiznę. Mijając ją, przyjrzałam się ogłoszeniu.
- Myślisz, że gdybym sama stawiła się przed Królem, to dostałabym nagrodę za dostarczenie siebie? - zapytałam, kiedy moją uwagę jak zwykle najbardziej zainteresował wyraz NAGRODA, jednak jeździec najprawdopodobniej tego nie usłyszał, gdyż nie doczekałam się odpowiedzi.
Zmierzchało już od jakiegoś czasu. Mój porywacz skierował konia w stronę większego domu na obrzeżach Miasta Ognia, po czym zszedł z niego i wprowadził ogiera do przydomowej stajni.
Gdy znaleźliśmy się w boksie, piechur rozsiodłał swego rumaka, po czym udał się w kierunku wyjścia.
- Hej, a ja to co?! - w pierwszym odruchu krzyknęłam marudnie, motywowana coraz większym głodem, zmęczeniem i uporczywym bólem pleców, spowodowanym długą jazdą w takiej pozycji, jednak zaraz ugryzłam się w język. W mojej głowie narodził się przebiegły plan ucieczki z wykorzystaniem mojej mocy, kiedy tylko mężczyzna wyszedłby ze stajni. Zacisnęłam kciuki z nadzieją, że nie usłyszał pytania.
<Nero? Zabierasz Sygnę? Xd>