Strony

Mieszkańcy

19 grudnia 2015

Od Lumeusa - CD. Aeneasa i Namidy

Kolejną noc miałem za sobą... noc spędzoną na szpiegowaniu jakiegoś podejrzanego chłoptasia, który podobno parał się alchemią nie tam gdzie trzeba, a na dodatek nieumiejętnie przez co harmonia ziemi została zachwiana. Czy miałem na to ochotę? Phi... oczywiście, że nie, ale bałem się, że to ja zostanę w to wszystko wmieszany i mnie się oskarży o jakieś przestępstwa, a wtedy przysięgam... rozwaliłbym pół miasta. Tak więc spowiany księżycową poświatą poprzedniej nocy ukrywałem się w cieniach, mknąc nieprzerwanie za zakapturzoną postacią niosącą pod pachą pakunek, który był cennym obrazem niedawno przywiezionym do królestwa. W pewnym momencie po prostu dotknąłem ziemi, po której przebiegł granatowy wężyk, który z łatwością oplótł się wokół nóg chłopaka. Byłem pewien, że jest perfidnym złodziejem, a na dodatek stosuje podobne do moich techniki. Brakowało jeszcze tego, abym za kogoś bulił. Złapałem go za fraki z zamiarem nie małego nastraszenia go, a ten mi od razu zemdlał. No... dzięki, kolego! Pakunek rzeczywiście okazał się obrazem, ale nie tym, którego szukałem. Było to zwykłe dzieło amatora, które prawdopodobnie chłopak sam namalował no, ale... jak na moje oko było całkiem, całkiem. Pozostawiłem chłopaka w skrytym miejscu razem z jego obrazkiem, dotknąłem jego czoła, a po jego czaszce rozniósł się mały błękitny wężyk, który wymazał z jego pamięci mój wizerunek. Chłopak po obudzeniu nie mógł w stanie sobie przypomnieć co się zdarzyło. Ja zaś wycofałem się, bardzo rozczarowany. Zaczęło świtać.
Zmęczony i wściekły wróciłem jako przegrany z mojej " misji ". Czekała mnie kolejna nocka poszukiwań. Na początku chciałem wrócić do domu i pójść spać, ale byłem zbyt głodny, by to zrobić, więc udałem się do pierwszej lepszej karczmy, by zjeść tam skromny posiłek i napić się jakiegoś dobrego alkoholu. Otworzyłem drzwi pierwszej z nich i na szczęście zastałem puste pomieszczenia. Jedynie jakaś kobieta wyminęła mnie w progu i zapewne nie uwierzyła temu co widzi. Prychnąłem tylko w jej kierunku i wszedłem do środka. Podszedłem do lady i czekałem chwilkę na obsługę. Powolnym krokiem zbliżył się do niej białowłosy mężczyzna, który starał się nie przyglądać mi się za bardzo. Zmierzyłem go gniewnym wzrokiem i trzepnąłem moim ogonem. Zamówiłem jakieś mięsne danie i do tego lampkę spirytusu z jakąś owocową nalewką dodającą słodyczy alkoholowi. Usiadłem przy jednym ze stołów kompletnie bez sił. Nie wiem nawet kiedy chłopak przyniósł mi moją potrawę i począł nalewać napoju do kielicha. Czułem na sobie jego wzrok. Odwróciłem się i spotkałem spojrzenie jego przekrwionych oczu. Skrzywiłem się widząc jak alkohol przekracza normę nalania, czyli się nie wylewa, ale jest sporo powyżej połowy. Uniosłem dzióbek butelki:
-Uważaj co robisz. - wzdrygnął się myśląc, że coś wylał, ale ja na to tylko pokiwałem przecząco głową.
-Następnym razem jak będziesz się na kogoś tak patrzył, to ten ktoś wsadzi ci gałki oczne do mózgu. - burknąłem – Na typów mojego pokroju się nie patrzy jak na Marsjanów. Ciesz się, że dzisiaj jestem zmęczony, bo gdyby nie to, już mógłbyś pożegnać się z oczami.

                                                                     ( Aneas? Sry... )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz