Strony

Mieszkańcy

5 października 2015

Od Elen

Było już ciemno, ale nie mogłam zmrużyć oka. Przez kilka godzin przewracałam się z boku na bok, nie potrafiąc znaleźć wygodnej pozycji. To do mnie niepodobne. Zazwyczaj nie miałam problemów ze snem. Jednakże, prawdę mówiąc, kto potrafiłby spokojnie usnąć, mając takiego gościa?
W końcu odrzuciłam koc i opuściłam stopy na chłodną podłogę. Nie chciałam obudzić ojca, który ma sen równie delikatny jak ja, dlatego darowałam sobie wyjście przez skrzypiące drzwi, i głośno skarżące się przy każdym kroku deski. Ostrożnie, bacząc, aby stara okiennica mnie nie zdradziła, otworzyłam okno i wyślizgnęłam się na dwór.
Brr.. Zimno. Zapomniałam, że lato już dawno się skończyło. Całe moje ciało pokryło się gęsią skórką. Oprócz lnianej koszuli sięgającej mi ledwie do połowy ud nie miałam na sobie nic.
Szybciutko przebiegłam tę malutką odległość dzielącą mnie od małej stajenki, przylegającej do zachodniej ściany domu. Skrzywiłam się, gdy nocną ciszę rozdarło głośny jęk zawiasów. Zanim echo przebrzmiało, ja już byłam w środku. Nie potrafiłam przebić wzrokiem panujących ciemności. Po omacku wygrzebałam krzesiwo schowane na belce podtrzymującej strop, oraz świecę na cynowej podstawce. Ostrożnie zapaliłam knot, a ciepłe światło natychmiast rozjaśniło wnętrze stajni, składającej się z małego korytarzyka i dwóch boksów. W pierwszym spali Marena i Breno. Klaczka leniwie podniosła łeb, ale po chwili z powrotem zapadła w sen. Jej syn nawet nie drgnął. Stajnia musiałaby stanąć w płomieniach, aby zbudzić o tej porze mojego konika.
Lecz to drugi boks mnie interesował. Osłoniłam dłonią płomień świecy i na zmarzniętych stopach pokonałam kilka malutkich kroków. Ledwie powstrzymałam się od krzyku, gdy w ciemnościach ujrzałam parę wpatrzonych we mnie ciemnozielonych oczu.
Centaurzyca nie spała. Leżała otulając ramiona grubym kocem. Migotliwe światło nadało jej twarzy upiorny wygląd. Nic nie mówiła, tylko patrzyła się na mnie przenikliwie, mimo zmęczenia, jakie musiała odczuwać. Z ulgą zauważyłam, że napar który jej podałam kilka godzin wcześniej tchną w nią trochę życia. Istnieje szansa, że nie umrze dzisiejszej nocy na skutek głodu i odwodnienia.
- Nie wiem, co sobie myślałam przychodząc tutaj- wyznałam szczerze lekko drżącym głosem –Przepraszam, że cię obudziłam.
- Strasznie hałasowałaś. Dziwię się, że konie się nie spłoszyły- odparła szorstko –Jak cię zwą?
- Elen, a Cibie?
Pół kobieta, pół klacz parsknęła cicho.
- Nie byłabyś wstanie wymówić mojego prawdziwego imienia, ale mów mi Ichrina. A teraz odpowiesz na moich kilka pytań.
Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Sądziłam, że będzie spała jak zabita, że zerknę tylko, czy jej klatka piersiowa unosi się w za z oddechem. A ona czuje się na tyle dobrze, ze będzie mnie maglować? Oklapnęłam na skrzynkę, która jęknęła niepokojąco głośno.
- Zgadzam się, ale najpierw opowiesz mi co nieco o sobie.
Ichrina nie potaknęła ani nie zaprzeczyła, podjęła po prostu odpowiedź po kilku chwilach ciszy.
- Może tak będzie lepiej. Może lepiej zrozumiesz. Musisz wiedzieć, że nie jestem stąd. Mój klan zamieszkuje tereny, które wy nazywacie Królestwem Tierry. Jako najszybsza wśród współplemieńców zostałam wybrana, aby dostarczyć ważną wiadomość Szamanowi, oświeconemu Centaurowi, który bytuje w Armonii. Nie mam pojęcia, jakie zapiski krył szczelnie zapieczętowany list, który wraz z prowiantem został zapakowany do mojej torby. Jedyne co wiedziałam, że muszę działać szybko, każda godzina się liczy. A ja się budzę na polanie, wycieńczona i słaba, zdana na łaskę paru ludzi. Pamiętam jedynie strach. Wydaje mi się, że to się zaczęło na granicy królestw. Sądząc z mojego stanu, byłam pogrążona w szaleństwie trzy dni. Wyjaśnisz mi więc może, gdzie jest list?
Ichrina zamilkła. Była zmęczona, nie powinnam była pozwolić jej tak dużo mówić.
Nerwowo przesuwałam opuszkami palców po rozgrzanym spodku. Pacjentów nie powinno się martwić, prawda? Ciężar jej słów łatwiej unieść kłamstwem, niż prawdą. Westchnęłam głośno. Jednak jej cimnozielone oczy z pewnością rozszyfrowałyby, że moje słowa mijają się z prawdą.
- Przykro mi, ale nie znaleźliśmy przy tobie żadnej torby ani plecaka. List przepadł.
Nie powiedziała ani słowa. Na dzisiaj to chyba koniec audiencji. Podniosłam się, kierując do wyjścia, kiedy zawołała za mną krótko.
- Zostaw świeczkę, nie gaś jej- zerknęłam na nią zaskoczona -Proszę.
Odstawiłam ją więc na skrzyni, na której siedziałam. Zanim wyszłam, szepnęłam jej tylko "dobrego snu" i jak najszybciej wróciłam tą samą drogą, którą tu przyszłam.
Wślizgnęłam się z powrotem pod swój gruby koc. W moim pokoju panował chłód, przez cały czas mojej rozmowy z kobietą-klaczą zimne powietrze zdążyło się tu zadomowić. Przez resztę nocy śniła mi się Ichrina. Biegałyśmy od drzewa do drzewa, szukając listu, a szara zjawa śmiała się z nas szyderczo.

Mam nadzieję, że wersja ostateczna mojego opowiadania nadaje się do przełknięcia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz