Strony

Mieszkańcy

20 września 2015

Od Caroline - CD. Arona

Moje spojrzenie przeszyło chłopaka na wskroś. W pewnym momencie miałam ochotę ukręcić mu kark. Ta propozycja mogła być kusząca dla jakiejś pani dworu, ale nie dla mnie. Jednak jak na złość jego oczy wpatrywały się nieustająco w moją twarz ze swoim przesłodkim wyrazem. Jak na księcia był niemożliwie irytujący, a wraz z nim jego duma i pewność siebie.
Przenosiłam wzrok to na wrota zamku to na Arona, myśląc czy opłaca się wejść tam z nim. Wyjść na kompletną idiotkę czy też pokazać, że nawet z tak drętwej imprezy można zrobić coś bardziej żywiołowego. Jednak na dobrą zabawę nie mogłam liczyć. I została jeszcze sprawa ubioru. Mam nadzieję, że tamtym nie będzie przeszkadzać kobieta bez sukni i eleganckich bucików.
Usłyszałam odchrząknięcie chłopaka. Spojrzałam na niego tym razem z lekkim uśmiechem, znów lustrując go wzrokiem. Niecierpliwił się.
-Skoro tak bardzo zależy ci na towarzyszce zabaw…- zaczęłam, odkładając książkę, którą dotychczas trzymałam cały czas w rękach- Nie myśl, że nie umiem się zabawić- minęłam go obojętnie i ruszyłam w kierunku zamku.
-Już myślałem, że nigdy się nie ruszysz z miejsca- na jego twarzy znów pojawił się pyszałkowaty uśmiech.
-Tylko nie oczekuj, że dostaniesz zawsze tego czego chcesz- zaczekałam na niego. Głupio tak samej wejść nawet dla mnie.
-Właśnie utwierdziłaś mnie w tym przekonaniu- odparł z nieukrywanym zadowoleniem.
Przekręciłam oczami.
-Tak jakbyś myślał, że jestem niewinną, słodką dziewczynką, która zgodzi się na każdą propozycję od swojego pana byleby uzyskać zaufanie i szacunek, którego nigdy nie miała- mój ton głosu nasilił się znacznie, lecz z twarzy nie znikała ani duma ani delikatny uśmiech.
-Nie denerwuj się tak, bo złość piękności szkodzi. Odnoszę wrażenie, że boisz się tego balu- albo bardzo zależało mu na sprowokowaniu mnie albo jest kompletnym idiotą, z którym bardzo dobrze się droczy.
-Wasza wysokość jest chyba ślepy, za przeproszeniem miłościwy panie. Czy moja obecność aż tak ciebie wyprowadza z racjonalnego myślenia? Może usunąć się w cień?- stanęłam już w środku zamku, orientując się przy okazji gdzie znajdowała się sala balowa.
-Ależ oczywiście, że nie. Widzę, że nauczyłem cię grzeczności- stanął przed schodami, które prowadziły do celu.
-Uznam to za zaszczyt- odgryzłam się- A więc gdzie ten wspaniały bal?- zmieniłam temat, widząc jak Aron cieszy się ze swojej przypadkowej wygranej z tej gry słów. Zaśmiałam się w duchu.
-Po schodach, głównym korytarzem, skręcić w lewo i wejść drzwiami od sali. Bal będzie trwał jeszcze trzy godziny, więc może…
-Na pewno nie ubiorę żadnej sukni- minęłam go, domyślając się o co mu chodzi- Aż tak to nienaturalne?- zadałam pytanie retoryczne samej sobie na głos.
Chłopak dogonił mnie po schodach.
-Nie chciałem panienki urazić- usłyszałam jego cichy chichot za mną.
Stanęłam dumnie, energicznie się odwracając i patrząc prosto w oczy księciu. Chyba miał na myśli coś w rodzaju zadania sprawdzającego. Ten facet powoli doprowadzał mnie do załamania. Już dostałam nerwowych trików.
-Dobrze- przyjęłam to bezpośrednie zadanie- Znajdę suknię i przyjdę w niej na bal. Oczekuj mnie- poinformowałam go i weszłam po schodach na górę.
-A więc czekam niecierpliwie- wyszczerzył się, chyba znów zbyt pewny swego.
Zlustrowałam go aroganckim spojrzeniem, widząc jak chłopak wchodzi do sali.
Przemierzyłam wzrokiem cały korytarz. Suknie mogę znaleźć tylko w pokojach zamieszkanych. Dotarłam do pierwszych drzwi komnaty, delikatnie łapiąc za klamkę i otwierając bezszelestnie, weszłam do środka.
Pokój był ogromny. Bogato zdobione meble, jasne ściany, duże okna. Jednym słowem widać było, że mieszkała tu zamożna osoba. Wszystko było takie czyste i zadbane. Sprzątaczka naprawdę musi się starać. Kątem oka zobaczyłam garderobę na wpół otwartą. Wisiała w niej duża ilość sukien i nie tylko, lecz tylko jedna przykuła szczególnie moją uwagę. Wzięłam ją do rąk, uważając by nie uszkodzić ani nie pognieść materiału. Nie gustuję w sukniach, lecz ta zaskakiwała swoją prostotą i idealnym szyciem.
Chwilę stałam z nią przed lustrem, myśląc o wyrzutach sumienia i o prawie, które złamię. Życie jest krótkie i należy z niego korzystać. Uśmiechnęłam się, przykładając materiał do ciała, całkowicie zapominając o czekającym w sali balowej Aronie(jeśli tam oczywiście czekał).
Sama musiałam przyznać, że suknia prezentowała się naprawdę pięknie. Związałam włosy w kok, wybierając jeszcze jakieś buty i pakując swoje ubrania w torbę. Wyszłam z pokoju tak samo niezauważalnie jak weszłam. Dopiero na niższym korytarzu spotkałam dwóch strażników.
-Kto tam!?- usłyszałam męski głos za sobą.
-Zgubiłam się. Możecie mi panowie powiedzieć jak dojść do sali balowej- spytałam cichym, słodkim głosem, czując jak cała się spinam.
-Prosto, schodami w dół i po prawej- odpowiedział drugi.
-Dziękuję- odwróciłam się, idąc szybkim krokiem ku celu, próbując uspokoić i wyrównać oddech.
Stanęłam przed drzwiami, wpatrując się chwilę w nie. Może Aron miał rację w sprawie tego przyjęcia i nie powinnam się zgadzać? Chyba pierwszy raz targały mną takie wątpliwości. Wyprostowałam ostatni raz suknię, biorąc głęboki oddech i weszłam do środka, przypatrując się każdemu po raz drugi. Niektórzy ludzie chyba dopiero co przyjechali, wnioskując z ich nieobecności na przedstawieniu monarchii królestwa Aier`a przeze mnie. Zrobiłam kilka kroków w przód, dopiero teraz odczuwając dumę i zadowolenie z wypełnionego zadania.

<Aron? Jakbym mogła xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz