Spojrzałam przed siebie, na rozległe tereny Królestwa Aire'a. Poczułam na ramieniu czyjś oddech. Diana oparła swój łeb na moim ramieniu. Westchnęłam. To był jeden dzień, kiedy miała dobry humor. I jak tu się nie cieszyć? Mamy bezpieczeństwo na parę lat. Czuje, że dożyje tu emerytury. Zaśmiałam się cicho w myślach. Ten teren był cudowny. Sięgnęłam do plecaka, który zawsze ze sobą nosiłam. Wyjęłam płótno, farby i pędzel. Zaczęłam malować cudowne tereny. Diana zaczęła się paść przede mną, więc ją też uwieczniłam. Kiedy znalazła się już na papierze, schowałam arcydzieło z powrotem do plecaka i gwizdnęłam. Moja klacz podniosła głowę i cicho zarżała. Nie zareagowała. Czasami tak bywa. A nawet więcej niż czasami. Moja kochana kobyłka ma często( co oznacza zawsze) zły humor i czasami mnie ignoruje. Ale jak by mi się coś stało, to leciała by pierwsza do kolejki aby mnie uratować. Zaśmiałam się cicho i rozmarzyłam. Nowa kraina, nowe królestwo i wioska. Jednym słowem. Nowe życie, które powinno być lepsze. Diana w końcu ustąpiła, a ja szybko wsunęłam się na jej grzbiet. Najpierw przycisnęłam spokojnie łydki i jechaliśmy stępem. Po chwili jednak, wolny chód zmienił się w dziki galop. Klacz pędziła jak szalona, a ja trzymałam się mocno jej wodzy. Wtuliłam twarz w jej grzywę i znowu się rozmarzyłam. Jestem dosyć marzycielska. Dojechaliśmy pod stajnię. Zsiadłam z konia i zdjęłam cały sprzęt. Zaprowadziłam do boksu, po czym wyczyściłam i wyczesałam grzywę. Na koniec dałam jej marchewkę. Zarżała cicho, a kiedy chciałam wyjść, złapała zębami za moją suknię, ciągnąć mnie z powrotem do boksu.
-Nie mała!-powiedziałam-Muszę iść!-dodałam. Klacz w końcu ustąpiła. Choć długo to trwało i chciałam się posunąć do użycia mocy, w końcu się udało. Wróciłam do domu. Wyjęłam obraz, który namalowałam i powiesiłam na ścianie. Przedstawiał on Dianę pasącą się na tle Lądu Adepsu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz