Strony

Mieszkańcy

29 sierpnia 2015

Od Skye

Był bardzo późny wieczór, a właściwe to już noc. Gdzieniegdzie paliły się światła w oknach, a ulice oświetlały lampy naftowe. Razem z Edwardem i Skylight'em wymknęliśmy się z domku i poszliśmy do zagajnika za miasteczkiem. Tam było mnóstwo drzew... małych i dużych, a kiedy poszło się nieco dalej można było dotrzeć do strumyka, nad którym była drewniana huśtawka. Trochę stara i zaniedbana, ale było to ulubione miejsce gwiezdnych duchów. Tam najczęściej bawiliśmy się w chowanego. Droga była niedługa, ale już po paru minutkach miasteczko było bardzo słabo widoczne, jednak już na skraju lasu czekała na nas grupka duszków. Świeciło od każdego z nich jasne niebieskie światło. Niektóre już nas wyczekiwały, a inne ganiały się nawzajem dla zabicia czasu. Skylight również oświetlał nam drogę. Jego skóra przybrała kolor turkusu. Słyszałam wesołe chichoty moich przyjaciół, którzy już nie mogli doczekać się nadchodzącego spotkania. Pomachałam do nich radośnie, a oni wszyscy radośnie mi odmachali. Skylight przyspieszył kroku i zaraz zniknęliśmy w zagajniku. Duszki latały wokół nas. Zawsze miały tyle energii, że nawet ja nie miałam z nimi szans w starciu. Przez lasek prowadziła wąska ścieżka, ale za jakiś czas musieliśmy z niej zboczyć, by dotrzeć do naszego ulubionego miejsca. Przez całą drogę rozmawiałam z duchami, które jak zwykle miały tak wiele tematów do rozmowy. Cały las żył naszymi radosnymi głosami. W końcu dotarliśmy na miejsce. Jak zwykle to ja chciałam szukać pierwsza. Zeskoczyłam z grzbietu starszego braciszka i podeszłam do drzewa. Zaczęłam liczyć:
-Jeden... dwa... trzy... cztery... pięć... sześć... siedem... osiem... dziewięć... dziesięć! Gotowi czy nie... szukam! - otwarłam oczy i zaczęłam wypatrywać postaci w leśnych ciemnościach. Nagle usłyszałam jakiś trzask. Odwróciłam się gwałtownie za siebie i byłam pewna, że to jeden z nieuważnych duchów nadepnął na gałązkę. Uśmiechnęłam się i energicznie podeszłam do drzewa, z którego doszedł dźwięk, ale nikogo nie zauważyłam Posmutniałam na chwilę, ale potem ponownie nabrałam chęci do szukania. Już miałam odchodzić kiedy nagle trzask stał się głośniejszy, a korona drzewa zaczęła się poruszać. Usłyszałam ciche pomruki i wtedy jedna z gałęzi drzewa oberwała się pod czyimś ciężarem. Owa osoba krzyknęła głośno i upadła na trawę z cichym jękiem. Nie zastanawiając się długo podbiegłam do owej osoby...

<Nathaniel?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz