Strony

Mieszkańcy

26 sierpnia 2015

Od Melisandre - CD. Ashlyn

- No, no, no… - mruknęłam. Ładna historia. Nasza królewna zaginęła? Uśmiechnęłam się kąśliwie na tę myśl. Sądząc po dziwnym wyrazie twarzy, który zagościł na pobladłej twarzy Ashlyn i drżącym głosie posłańca można się było spodziewać niezłego przedstawienia. Dziwił mnie tylko jeden fakt. Dlaczego pozwolono by ta wiadomość dotarła do uszu kogoś spoza ścisłego królewskiego grona? No cóż… Widocznie wszyscy byli zbyt zszokowani by przejmować się takimi szczegółami.
- Dobrze. Zaraz zajmę się to sprawą. Możesz odejść. – powiedziała Ashlyn do lokaja, zaciskając swe szczupłe palce na moim ramieniu. – A ty chodź za mną.

***
Klik. Klucz w drzwiach zatrzasnął się odgradzając mnie od słonecznego korytarza. Wnętrze pokoju, do którego zostałam prawie wepchnięta było przestronne i jasne. Różniło się od agresywnego wystroju całego pałacu. Było przejrzyste, można by wręcz powiedzieć, że puste… Na beżowych ścianach ozdobionych delikatnymi ornamentami nie wisiały żadne obrazy. Główne miejsce w pokoju zajmowało duże łoże z baldachimem, toaletka połączona z biurkiem i duża szafa. W rogu pokoju rozstawione były pufy i sofa z mnóstwem poduszek. Wszystko utrzymane było w delikatnych, pastelowych barwach.
- Usiądź proszę. – powiedziała dziewczyna, chowając duży klucz do kieszeni swojej sukni. - A teraz, porzućmy te dworskie maniery, bo zaczyna mnie mdlić i porozmawiajmy normalnie.
- Stawiasz dość wysokie wymagania. – powiedziałam pytająco unosząc brew i siadając na złotej pufie. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem. 
- Przejdźmy do rzeczy. – rzekła zajmując miejsce na dużej zdobionej sofie naprzeciwko mnie. – Ta wiadomość nie miała prawa dojść do twoich uszu.
- No co ty nie powiesz… – przewróciłam oczami. Niezrażona tym gestem dziewczyna ciągnęła dalej.
-  Jednak, stało się. Muszę cię zmartwić, ale wygląda na to, że wpadłaś w to bagno tak samo jak ja.
Zmarszczyłam brwi. Czyżby było aż tak źle? 
- Nie ma jej tylko jeden dzień. Czy to taka straszna tragedia? Z tego co wiem, księżniczka słynie z rozrywkowego życia…
- Masz rację. Ale mówimy tutaj o polowaniu. Z reguły nie organizuję się tego typu atrakcji w nocy, prawda? 
Nie mogłam nie przyznać jej racji.
- Myślisz, że coś jej się stało? – zapytałam. Szczerze, to w ogóle mnie to nie obchodziło, ale wypadało zapytać. 
- Nie mam pojęcia. W każdym razie, zdecydowanie jest to niepokojące. – odparła blondynka marszcząc czoło.
- Co możemy zrobić? – zapytałam i nie, wcale nie miałam ochoty szukać naszej zasranej księżniczki, ale… Wiecie jak uwielbiam tajemnice, a może i jakaś nagroda za znalezienie tej dziwki się znajdzie…
- Jutro pojedziesz ze mną do Wilczego Lasu. Podobno tam właśnie udała się królowa. Załatwię ci wierzchowca. – powiedziała Ashlyn.
- Nie trzeba. – odrzekłam. Zaraz potem uświadomiłam sobie gafę jaką popełniłam. No tak… Zwykła pokojówka nie posiadała wierzchowca…
Dziewczyna popatrzyła na mnie spod uniesionych brwi.
- Posiadasz wierzchowca… Jak się nazywa? – zapytała świdrując mnie spojrzeniem.
- Vizerys. – odparłam jak gdyby nigdy nic, wzruszając ramionami.
- Wiedziałam. – rzekła. – Po prostu wiedziałam. Nie jesteś zwykłą pokojówką, prawda?
- Tak się jakoś dziwnie składa… - odparłam odbijając jej zimne spojrzenie.
- Słuchaj… - rzekła przybliżając się do mnie. – Mam duże możliwości. Uwierz. Jeżeli chcesz możemy współpracować, ale…
- Ale? – odparłam.
- Ale musimy być ze sobą szczere i nikomu nie zdradzać swoich sekretów. – powiedziała.
- Wybacz, ale właśnie wyobraziłam sobie parę jednorożców stojących na polance pod tęczą, które składają sobie przysięgę przyjaźni sypiąc dookoła brokatem i serduszkami. – odrzekłam, uśmiechając się lekko. Chwila powagi bezpowrotnie minęła. Dziewczyna wybuchnęła perlistym śmiechem. Zaczynałam ją lubić.
- Masz rację. – powiedziała ocierając łzę śmiechu, która słynęła jej po policzku. – Więc zawrzyjmy jednorożcowe porozumienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz