Strony

Mieszkańcy

4 sierpnia 2015

Od Leonardo

Siedziałem pochylony nad stertą papierów odgarniając od czasu do czasu opadające na oczy włosy i potarł skroń. Czegoś mi brakowało w tym projekcie. Tworzyłem właśnie nową machinę oblężniczą. Mały, misterny model stał pośród rozsypanych na biurku projektów.-Merda!-Zakląłem w końcu wstając. W mojej głowie panował chaos, wiedziałem, że to czego potrzebuję jest gdzieś na skraju uchwycenia...ale nie mogłem tego złapać. Postanowiłem się przejść, może świeże powietrze coś pomoże, rozjaśni myśli... Żwawym krokiem przeciąłem swoją zagraconą pracownię.
- Wychodzę, wrócę niedługo.- rzuciłem jeszcze do swoich pomocników, którzy właśnie mieli przerwę i odpoczywali grając w karty. Opuściłem budynek ruszając w stronę wybrzeża. Nie zmieniłem nawet ubrania, tak pochłonęły mnie myśli o nowej konstrukcji, której nie mogłem skończyć. Nogi same poniosły mnie na kamienistą plażę w małej zatoczce, trasę tą znałem na pamięć, mógłbym ją przemierzać nawet we śnie. Usiadłem na jednej z większych skał. Było to moje ulubione miejsce, ciche, spokojne, idealne do myślenia. Przez chwilę patrzyłem na drobne fale obmywające brzeg, po czym zrzuciłem ubranie i wszedłem do wody. Wzdychając cicho z zadowoleniem przepłynąłem kilka razy całą zatoczkę. To pomagało mi się odprężyć i zrelaksować, a przecież wiadomo, że najlepsze pomysły zazwyczaj pojawiają się podczas takich właśnie chwil. Wpłynąłem na płytszą wodę i zanurzyłem się całkiem wstrzymując oddech. Paręnaście sekund później wypłynąłem mniej więcej na środku parskając i potrząsając głową jak pies. Uśmiechnąłem się lekko wracając do brzegu. Wyszedłem z wody i zająłem swoje poprzednie siedzisko czekając, aż moje ciało trochę wyschnie. Wróciłem myślami do swojej nowej machiny. Przejrzałem od początku wszystkie jej projekty szukając luk i nieścisłości.
- Ach, chyba wiem o co chodzi...- mruknąłem do siebie pocierając brodę. Wtem rozmyślania przerwał mi cichy głos jednego z pomocników.
- Messer Leonardo?- był to Gabriel, stał między drzewami otaczającymi zatoczkę.
- O co chodzi?- spytałem zerkając przez ramię nieco zirytowany.
- Przyszedł messer Lorenzo i prosi o zamówioną broń.- odparł chłopak.
- Ach, całkiem o tym zapomniałem!- palnąłem się otwartą dłonią w czoło.
- Leć i powiedz, że za chwilę przyjdę.- gdy pomocnik zniknął, szybko zarzuciłem na siebie ubranie i pognałem do pracowni. Lorenzo był jednym z moich lepszych klientów, nie wypadało kazać mu długo na siebie czekać, zwłaszcza, że często dopłacał premię.  Odwdzięczałem mu się dorzucając zawsze jedną z nowych broni. Wpadłem do środka lekko zdyszany i natychmiast lekko skłoniłem się przed barczystym jegomościem.
- Przepraszam, że musiał pan czekać.- powiedziałem.
Dałem znak pomocnikom, ci wydobyli spod mojego biurka spore pudło.
- Jak na liście. Cztery ukryte ostrza, cztery małe kusze i coś ekstra.- klient uniósł lekko brwi na te słowa, nie powiedział jednak nic, a jedynie skinął głową w podzięce i wręczył mi pełną sakiewkę. Zabrał swoje zamówienie i wyszedł mruknąwszy pożegnanie. Co za gbur, fuknąłem w myślach. Pieniądze pieniędzmi, ale pasuje mieć trochę obycia! Położyłem zapłatę na półce. Oparłem się o blat rękoma patrząc na projekt
- Tak, już chyba wiem... Tu poprawić, tu dodać dźwignię...- wymruczałem pod nosem dopisując coś na karcie i poprawiając kilka elementów. Teraz wyraźnie zobaczyłem swoje błędy.- O tak, teraz powinno być dobrze.-W moim głosie zabrzmiało wyraźne zadowolenie, wiedziałem, że teraz wszystko jest w pełni gotowe. Od razu chwyciłe swoje narzędzia i jąłem poprawiać mały model. Zrobienie wszystkiego do końca zajęło mi prawie dwie godziny, praca pochłonęła mnie bez reszty, zapomniałem nawet o posiłku. Gdy nachodziły mnie pomysły nie czułem głodu, ani pragnienia, liczyło się tylko tworzenie. W końcu wyprostowałem się. Aż mi w kręgosłupie strzeliło od zbyt długiego garbienia się nad miniaturką.
- Salai, spakuj to, proszę. Tylko, na litość, ostrożnie! - przykazałem pomocnikowi. Gdyby coś się stało tej figurce chyba bym chłopaka udusił. Podszedłem do niemal niewidocznych przez górę papierów drzwi. Prowadziły do mojej sypialni, która- jakżeby inaczej- też była pełna projektów. Wszak świetne pomysły nachodziły mnie w różnych miejscach. Wyciągnąłem się wygodnie na łóżku. Postanowiłem zdrzemnąć się chwilę, a potem zerknąć na nowe zamówienia. Czekało mnie jeszcze namalowanie kilku obrazów, a potem zrobię sobie krótki urlop, pieniędzy mam na tyle. Odwiedzę Aire, a potem Aqua'ę, dawno tam nie byłem. Spotkam się ze starymi znajomymi, odwiedzę najpiękniejsze miejsce tych królestw. Życie artysty jest piękne, pomyślałem jeszcze nim opadł na mnie sen. Ach tak, doprawdy cudowne! Sztuka, oto co będzie podstawą przyszłości!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz