< Cassie? >
Strony
▼
Mieszkańcy
▼
5 sierpnia 2015
Od Itachiego
Jechałem już parę dni do królestwa Tierra’y. Mój koń bardzo szybko
przedzierał się przez różne inne znane mi królestwa, dzięki czemu będę
miał więcej czasu do rozmyślań itp. W końcu zobaczyłem gęsty pas zieleni
po bokach i wielka bramę otwierającą drogę. To był znak, że dotarłem do
wyznaczonego przez siebie celu. Od razu wskoczyłem w krzaki ze swoim
koniem i zacząłem się lekko rozluźniać. Nie często mi się to zdarzało, bo
przeważnie miałem coś ważnego do roboty. Ach! Uwielbiałem w tych lasach
taką ciszę i spokój, a za razem tajemniczość. Nie poznałem wszystkich
terenów tego królestwa, bo tylko mieszkańcy znają jej wszystkie sekrety.
Mimo wszystko, jednak wiedziałem trochę więcej od innych przejezdnych tej
krainy. Dotarłem do niewielkiego strumyka, w którym leciała czysta woda,
więc zsiadłem z konia, rozejrzałem się czy teren jest czysty i dopiero w
tedy zdjąłem swoją maskę i pelerynę. Ja i mój koń ugasiliśmy szybko
pragnienie. Wstałem i się wyprostowałem, po czym wziąłem głęboki wdech.
Nagle, jednak ktoś zaczął skradać się za mną, więc szybko użyłem swojej
mocy wzrokowej sharingana, które miało bardzo wiele specjalności, ale tego
już nie będę wymieniał, bo tego jest po prostu zbyt dużo… oczy zrobiły
mi się czerwone, a wokoło źrenicy zrobiły się trzy czarne punkciki.
Mogłem teraz czytać ruchy przeciwnika i przewidzieć jego ruchy. Coś
jakbym widział przyszłość. No nieważne! Szybko zrobiłem unik i rzuciłem
kunajami, które spełniały rolę ostrzeżenia. Ta szybko ich uniknęła. Była
doświadczona, ale nie tak jak ja. Kiedy się jej bliżej przyjrzałem to od
razu zobaczyłem, że jest szczupłą brunetką. Miała zasłoniętą częściowo
twarz, ale ja rozpoznałem! To była dziewczyna z mojego dzieciństwa!
Zawsze jej dokuczałem, kiedy miałem okazję. Ach to były czasy… Pewnie
mnie nie rozpoznaje. Zawsze się na mnie złościła, ale co ja miałem
poradzić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz