Strony

Mieszkańcy

21 sierpnia 2015

Od Elisabeth - CD. Anthony'ego

Gdy chłopak znowu stracił przytomność otworzyłam drzwi komnaty. Nie było sensu iść - zmieniłam się w sokoła i sfrunęłam na dziedziniec zamku. Tam odzyskałam zwykłą postać. Na szczęście nikogo tam nie było. Pobiegłam do stajni. Szybko osiodłałam Crystal i wskoczyłam na nią. Od razu ruszyła cwałem. Spod jej kopyt wystrzeliwały iskry. Oddźwierny, zajęty wygrywaniem partyjki szachów, nawet nie zauważył, że opuściłam zamek. Pędziłam lasem. Z tego co pamiętałam niedaleko mieszkała stara zielarka. Krążyło o niej sporo legend, lecz ja wiedziałam co jest prawdą, a co nie - byłam już u niej wiele razy. Nie myliłam się. Po paru minutach szybkiej jazdy, mym oczom ukazała się mała, obrośnięta mchem, chatka. Crystal instynktownie zatrzymała się, a ja nie czekając aż wytraci prędkość, zeskoczyłam z niej. Złapałam za uzdę klaczy i pobiegłam do drzwi. Załomotałam w nie z całej siły.
-Tu jestem, dziecko - usłyszałam głos staruszki dochodzący z pomiędzy krzaków malin. Podeszłam w tamtą stronę i ujrzałam tę dobrze mi znaną, pomarszczoną twarz.
-Potrzebuję pilnej pomocy - wyjaśniłam - Chodzi o chłopaka z królestwa Aqua'y.
Zielarka pokiwała głową. Rozumiałyśmy się bez słów. Poszła w stronę małej stajni, w której, jak wiedziałam, trzymała swojego karego ogiera, Camira. Ja natomiast wzięłam wiadro stojące przy chacie, nalałam do niego wody ze stawu znajdującego się za chatą i zaniosłam je Crystal. Klacz z chęcią wypiła wodę. W tym czasie zielarka wyprowadziła konia.
-Jedziemy - zakomenderowałam i to też zrobiłyśmy. Znowu czułam wiatr we włosach, który przypominał mi lata dzieciństwa. Ech, nie czas na takie rozmyślania. Po chwili byłyśmy na zamku. Konie zostały pod opieką Nastii. Staruszka zaczęła wspinać się po schodach. Nie mogłam patrzeć jak się męczy. Złapałam ją za rękę i zmieniłyśmy się w mysz i sokoła. Ja byłam sokołem ona myszą, która bezwładnie wisiała w moich szponach. Wleciałyśmy na górę i odzyskałyśmy zwykłe postacie. Podeszłam do łóżka, na którym leżał chłopak. Nie było dobrze - ledwo oddychał i nadal krwawił. Zielarka podeszła do niego i zaczęła go czymś smarować, okładać i tak dalej. Znużona opadłam na fotel. Pierwszy raz od śmierci rodziców naprawdę zależało mi na kimś. I to kimś innym niż Crystal. Nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam.
Gdy się obudziłam, na kolanach zobaczyłam małą paczuszkę owiniętą w szary papier. Rozwinęłam ją. Znalazłam w niej krótki list i naszyjnik z zawieszonym na nim kamieniem wyglądającym jak ametyst. Treść listu była następująca:

Droga Elis!
W dniu twoich urodzin chcę życzyć ci szczęścia i miłości.
Ten naszyjnik to amulet, który podobno przywołuje jednorożce.
Zostawiam ci go, by przyniósł ci szczęście i dostatek. Dziś masz oficjalnie 19 lat!
Gratuluję,
Margo - zielarka z lasu


Po przeczytaniu tego liściku łza spłynęła mi z oka - to już 7 lat odkąd zmarli moi rodzice. Ogarnął mnie smutek. Nagle łóżko zatrzeszczało. Szybko założyłam amulet i schowałam liścik do kieszeni. Spojrzałam na łóżko. Chłopak siedział na nim i patrzył się na mnie lekko zdziwionym wzrokiem.
Nagle uświadomiłam sobie co się stało.
Nie założyłam kaptura.

Anthony? Również piszę będąc na wyjeździe :) Mam nadzieję, że jako tako to wyszło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz