Strony

Mieszkańcy

3 sierpnia 2015

Od Daenerys

   Zebranie trwało już niemiłosiernie długo. Wieśniacy przychodzili z coraz to nowszymi problemami. Księżniczka znudzona siedziała na swym tronie. Ja byłam zbyt zajęta zapisywaniem wszystkiego na cienkich pergaminach. Kiedy do sali wszedł kolejny wieśniak. Księżniczka westchnęła głęboko kiedy mężczyzna zdjął czapkę i rzekł:
-Witaj królewno!
-Jaki to masz problem poczciwy człowieku?
-Mój sąsiad kilka dni temu ukradł mi dwa kurczaki...
     Kolejne słowa pojawiały się na mej karcie gdy wieśniak opowiadał historię o swoich kurczakach. Zebranie ciągnęło się jeszcze kilka godzin przez ten czas przez sale tronową przewinęło się kilka bogatych panienek, biednych wieśniaków i grubych hrabin. Irytujące iż wszystkie nawet najmniejsze problemy tych ludzi musiały być zapisane w księgach... Kiedy zegar wybił godzinę osiemnastą zakończyłam pisać ostatnie zdanie i zamknęłam księgę. Wyszłam z komnaty tuż za królewską strażą. Ruszyłam szerokim korytarzem prowadzącym do drzwi pałacu. Wyszłam z zamku, przeszłam przez dwór i skierowałam swe kroki do jednej z licznych gospód. Rozejrzałam się po gospodzie. Było tam kilku dobrze znanych mi pijaków, kilka dziwek jedną ręką tulących się do pijanych stajennych a drugą wykradając im pieniądze. Westchnęłam tylko i usiadłam przy drewnianym stole. Po kilku minutach przyszłam do mnie gruba karczmarka.
-Czego sobie życzysz panienko?
-Jedno piwo.
      Kobieta szybkim krokiem ruszyła do kuchni i przyniosła wielki kufel piwa. Rzuciła pod nosem "Proszę"i wróciła do kuchni. Zaczęłam powoli sączyć piwo kiedy w karczmie wybuchła kłótnia skąpo ubranych panienek. Już po kilku minutach po całej karczmie latały kubki i kufle. Dokończyłam picie piwa i opuściłam lokal. Kiedy tylko otworzyłam drzwi uderzył mnie chłodny powiew wiatru. Odetchnęłam zimnym powietrzem i ruszyłam uliczką w stronę Smoczej Polany. Kiedy dotarłam tam powitała mnie dobrze znana mi smoczyca. Nazwałam ją Firea. Kiedy tylko wkroczyłam na ich teren podeszła do mnie i spojrzała swymi mądrymi oczami. Pogłaskałam ją po szyi i ruszyłam na ukrytą polanę. Usiadłam na wielkim pniu drzewa czekając na inne zaprzyjaźnione mi smoki. W pniu mieszkały maleńkie smoki wielkości palca. Wystawiały z niego łebki jakby chciały być pewne iż to właśnie ja do nich przyszłam. Po chwili oprócz Firei obok mnie siedziały jeszcze cztery inne smoki z rasy Luvasis. Kładły się przy mych stopach i ogrzewały powietrze wokół mnie. Małe smoczki leżały na mej sukni wypalając w niej małe dziury. Już po chwili powietrze było wypełnione zapachem siarki. Zaczęłam głaskać najmniejsze jaszczurki po łebkach a te wypuszczały dym ze swoich pyszczków. Nagle z polany dobiegł mnie przerażający ryk smoków a następnie ludzi krzyk. Kiedy wybiegłam na z mego ukrycia ujrzałam jakąś postać uciekającą przed wielkim czarnym smokiem. Nigdy tu go nie widziałam choć przychodziłam tu codziennie od 15 lat. Podbiegłam do czarnego smoka a ten spuścił wzrok z uciekającej postaci i spojrzał na mnie. Schylił swój łeb lecz kiedy wyciągnęłam rękę zaryczał i odleciał z polany. Podeszłam ostrożnie do kulącej się na ziemi osoby i spytałam się:
-Nic ci nie jest?

Ktoś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz